Sytuacja na lotnisku w Monachium pokazuje, że nie zawsze kontrole bezpieczeństwa i wprowadzone zabezpieczenia okazują się skutecznie. Udowodnił to młody Norweg, któremu aż dwukrotnie udało się polecieć samolotem bez biletu, za to z nożem w kieszeni. Jak donosi "Rzeczpospolita" mężczyzna zachęcony sukcesem dwóch swoich podniebnych eskapad, próbował polecieć na gapę po raz trzeci, tym razem z Hamburga. Wpadł tylko dlatego, że wszystkie miejsca w samolocie były zajęte.
Nie wiadomo, w jaki sposób mężczyzna przedostał się przez bramki, które otwierają się po zeskanowaniu specjalnego kodu z karty pokładowej. Służby podejrzewają, że Norweg mógł poruszać się bardzo blisko pasażera z taką kartą i zdążył wślizgnąć się za nim przed tym, jak bramka się zamknęła. Są to jednak przypuszczenia, które może potwierdzić policyjne śledztwo.
Tajemnicą pozostaje także to, jak mężczyźnie udało się wnieść na pokład samolotu nóż, który powinien zostać wyłapany w trakcie kontroli detektorem. Młody Norweg odpowie za przebywanie w części lotniska, w której nie miał prawa być i podróżowanie bez biletu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po incydentach władze monachijskiego lotniska starają się ustalić, dlaczego nie zadziałały kontrole bezpieczeństwa i zapowiada zaostrzenie już istniejących procedur. Mają się pojawić m.in. nowe kamery. Procedury na lotnisku bada także policja.
Poważne problemy na lotniskach
Sytuacja z pasażerem na gapę nie umknęła także uwadze Andreasa Rosskopfa, przewodniczącego niemieckiego związku zawodowego policjantów. W komentarzu dla Bilda mówi: "w całej swojej karierze nie miałem takiego przypadku, jak ten".
Aktywiści broniący klimatu przecinają płot i przyklejają się do pasów startowych, a teraz mężczyzna bez biletu lata sobie po Europie — dodał Rosskopf.