Według dokumentu celem programu nuklearnego jest walka z "agresją amerykańską". To kolejne w ostatnich dniach niepokojące słowa ze strony władz KRLD.
W środę Kim Dzong Un ostrzegał, że w przypadku wybuchu nowego konfliktu między Północą a Południem i mieszania się do niego wojsk Stanów Zjednoczonych, może on zarządzić atak jądrowy przeciwko USA.
Czytaj także:
Głowice nuklearne Korei Północnej
Zgodnie z opublikowanym 25 czerwca tekstem, kraj dysponuje możliwościami, aby "bezlitośnie ukarać wszystkich, którzy podniosą rękę na Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną". Przestrzega on wojska amerykańskie przed dalszym prowadzeniem manewrów na terenie Korei Południowej i obszarach okolicznych.
Według Pyonyangu głównym celem USA jest umożliwienie sobie błyskawicznego ataku na Północ. Wobec takiego scenariusza ma zniechęcać właśnie rozwój programu budowy głowic nuklearnych.
Miejscem budowy nowych bomb jest najprawdopodobniej tajna instalacja do wzbogacania uranu położona na południe od stolicy kraju. Minister spraw zagranicznych Korei Płn. Ri Son Gwon, nazwał Donalda Trumpa "hipokrytą" i stwierdził, że łamie on porozumienia, które zostały ustalone na historycznym spotkaniu, które dwa lata temu odbyło się w Wietnamie.
W ostatnim czasie stosunki Korei Południowej i Północnej gwałtownie się pogarszają. Pyongyang zdecydował m.in o zniszczeniu jedynego biura łącznikowego w mieście Kaesong. Zorganizowano też masową kampanię zrzucania propagandowych ulotek na teren południowego sąsiada, co miało być odpowiedzią na "zdradzieckie treści" dystrybuowane przez Seul.
Kim Dzong Un wielokrotnie zapowiadał też "ukaranie" Korei Południowej, a także stwierdził, że jego kraj nie ma żadnego interesu w utrzymywaniu dobrych stosunków z USA. Warto pamiętać, że oba państwa Półwyspu Koreańskiego wciąż znajdują się w stanie wojny, a od 1953 roku trwa między nimi jedynie zawieszenie broni.
Zobacz także: Korea Północna znowu grozi. Zapowiada zemstę na swoim sąsiedzie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.