Korea Północna. Radziecki wypadek przy pracy

Kiedy w sierpniu 1945 roku końca dobiegała II wojna światowa, Związek Radziecki "rzutem na taśmę" do listy swoich zdobyczy dodał jeszcze jeden kraj: północną część Półwyspu Koreańskiego. Stalin planował uczynić z Korei podobnego satelitę, co z Polski, Niemiec Wschodnich czy Węgier, ale coś poszło bardzo, bardzo nie tak...

xKim Ir Sen
Źródło zdjęć: © domena publiczna

Przypomnijmy, że USA – obawiając się, że wojna z Japonią potrwa znacznie dłużej – same prosiły Rosjan o przejęcie kontroli nad północną Koreą. Stanom Zjednoczonym chodziło po prostu o zapewnienie tymczasowej administracji w jednej z japońskich kolonii.

Sowieci widzieli sprawy inaczej, chociaż ich zamierzenia od początku zdawały się być skazane na porażkę: Korea leżała daleko od Moskwy, nikt nie słyszał tam dotąd o komunizmie, nie istniały żadne partie robotnicze, a ludność była przywiązana do rasowej, faszystowskiej wizji świata, skutecznie wpojonej przez Japończyków.

Nawet wśród Polaków – którzy doskonale pamiętali wojnę z bolszewikami sprzed dwudziestu pięciu lat – komunizm padł w 1945 roku na podatniejszy grunt. No ale zacznijmy od początku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Lądowanie w Normandii. Wystarczyły 24 godziny, by zmienić losy Europy

Bolszewickie danie (znaczy państwo) w pięć minut

Sowieci nie tracili czasu. Już w sierpniu 1945 roku zajęli terytorium Korei Północnej, a swoją główną bazę ulokowali w starożytnym mieście Pjongjangu (Phenianie). Momentalnie utworzyli koreańską Partię Pracy, przenosząc na nią własność wydawnictw, drukarni i stacji radiowych.

x
Mimo że wasalizacja Korei od początku wydawała się skazana na porażkę, to Stalin i tak nie zamierzał z niej zrezygnować. © domena publiczna

We wrześniu ukazał się pierwszy numer partyjnego organu ("Rodong sinmun"), a w październiku zaczęła nadawać telewizja. W pierwszej transmisji ukazano – a jakże! – stołeczny wiec na cześć sowieckich wyzwolicieli.

Wszystko toczyło się według planu, który doskonale działał w Środkowo-Wschodniej Europie. Jak to ujął B.R. Myers, autor książki "Najczystsza rasa. Propaganda Korei Północnej":

władze radzieckie zarządziły "rewolucję ludu" (…). Pierwszym jej etapem była koalicja między komunistami i innymi siłami, potem następowała pseudokoalicja, w której karty rozdawali komuniści, a po niej etap ostatni – monolityczny reżim (s. 25).

Wódz z przypadku

Pojawił się tylko jeden problem: w Korei nie było kompletnie nikogo, kto mógłby poprowadzić taką rewolucję. Z braku lepszego kandydata postawiono na dość przypadkowego koreańskiego żołnierza, który spędził całą wojnę w Związku Radzieckim: niejakiego Kim Ir Sena. Jak się miało wkrótce okazać, nie był to najlepszy pomysł.

Wbrew północnokoreańskiej propagandzie Kim Ir Sen wcale nie walczył w Korei z Japończykami. Tak naprawdę od 1941 r. przebywał w ZSRR, gdzie dowodził ledwie batalionem swoich rodaków. Przeszedł tam też roczny kurs w szkole NKWD. Na ilustracji plakat propagandowy przedstawiający Kim Ir Sena, wraz z żoną i małym synkiem podczas ataku na japońskie pozycje.

x
Wbrew północnokoreańskiej propagandzie Kim Ir Sen wcale nie walczył w Korei z Japończykami. Tak naprawdę od 1941 r. przebywał w ZSRR, gdzie dowodził ledwie batalionem swoich rodaków. Przeszedł tam też roczny kurs w szkole NKWD. Na ilustracji plakat propagandowy przedstawiający Kim Ir sena, wraz z żoną i małym synkiem podczas ataku na japońskie pozycje. © domena publiczna

Kim Ir Sen, wbrew tworzonym później mitom, nie dowodził nigdy partyzantami i nie walczył w Korei przeciwko "japońskiemu okupantowi". Urodził się wprawdzie w Pjongjangu, ale szybko wyruszył na północ, gdzie dołączył do chińskich oddziałów Mao Zedonga.

Wsławił się nawet atakiem na japoński posterunek w 1937 roku, ale trudno powiedzieć by walczył w ten sposób za Koreę. Zresztą nie zapisał już na swoim koncie kolejnych sukcesów, bo II wojnę światową przesiedział w rolniczym miasteczku daleko od frontu. Co ważniejsze, nie był ani człowiekiem szczególnie inteligentnym ani wyedukowanym.

B.R. Myers ujął to nawet dosadniej. Jego zdaniem Kim Ir Sen był z pewnością najmniej wykształconym ze wszystkich przywódców w świecie socjalistycznym (s. 26). Szkołę opuścił w wieku siedemnastu lat i choć później przeszedł roczny kurs oficerski w Związku Radzieckim, to nie wydaje się, by wiele z niego wyniósł, licząc, że słabo znał rosyjski.

Po latach pewna niemiecka tłumaczka, pracująca dla niego podczas wizyty w Berlinie Wschodnim, wspominała że koreański wódz zrobił na niej wrażenie człowieka, który nigdy w życiu nie przeczytał żadnej poważnej książki (s. 26).

Oczywiście historia uczy, że inteligencja wodza to tak naprawdę sprawa drugorzędna – ważne by jego adiutanci i doradcy znali się na rzeczy. Tymczasem w Korei nikt się na tej rzeczy nie znał: poszukiwanie ludzi, którzy mieliby pojęcie o marksizmie-leninizmie czy walce klas przypominało grzebanie w stogu siana za igłą.

Przyspieszony kurs ideologiczny dla członków Partii Pracy przeprowadzono dopiero w 1948 roku, czyli trzy lata po rozpoczęciu "ludowej rewolucji"! Wtedy na nadanie Korei Północnej (od września: Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej) właściwego kursu było już za późno.

Komunistyczny… faszyzm?

Z braku własnych specjalistów Kim Ir Sen oddał aparat propagandy w ręce… tych samych ludzi, którzy pracowali w nim pod okupacją japońską.

Nic dziwnego, że wszelkie komunistyczne slogany (o walce klas, typowości, socjaliście, socrealizmie itd.) pełniły wyłącznie rolę fasady: w rzeczywistości stworzono nacjonalistyczny, rasowy i wręcz faszystowski system ideologiczny, zgodnie z którym Koreańczycy to najdoskonalsza i najczystsza rasa na świecie, otoczona przez ludzi niedoskonałych moralnie.

x
Kim Ir Sen został przywódcą Korei Północnej właściwie przypadkiem. Tutaj na zdjęciu z 1946 r. © domena publiczna

Efekty zaczęły wychodzić na jaw jeszcze przed wojną koreańską z lat 1950-1953. Wystarczyło, że Armia Czerwona wycofała się z półwyspu (w 1948 roku), a kult Kim Ir Sena przyćmił uwielbienie dla samego Stalina – imieniem wodza nazwano uniwersytet, z jego rodzinnej wioski uczyniono narodowe sanktuarium, a w co drugim mieście wznoszono mu pomniki.

Wojna o dziwo niewiele tu zmieniła: wprawdzie Kim Ir Sen stał się jeszcze bardziej uzależniony od Sowietów i Chińczyków, ale zamiast bić wiernopoddańcze ukłony coraz bardziej izolował swój kraj.

Oficjalnie wciąż dziękował władzom radzieckim (mówił nawet, że kochać ZSRR oznacza kochać Koreę), ale w latach 50. wyraźnie ograniczono liczbę dzieł tłumaczonych z języków obcych oraz całkowicie zakazano wystawiania radzieckich sztuk teatralnych. Wszelkie sukcesy przedstawiano w propagandzie wewnętrznej jako dokonania Koreańczyków nie korzystających z żadnej pomocy zagranicznej.

O sojusznikach z ZSRR pisano jako o ludziach może i pomocnych, ale poślednich moralnie i rasowo niedoskonałych. Jak relacjonuje w swojej książce B.R. Myers: Podkreślano czystość koreańskiej krwi. Kobiety, które wychodziły za mąż za pracowników organizacji humanitarnych ze wschodniej Europy oskarżano o "zdradzenie rasy". Każdy, u kogo dostrzeżono emocjonalne więzi ze światem zewnętrznym stawał się podejrzany (s. 35).

To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej. W końcu większość państw bloku wschodniego z pewną rezerwą spoglądała na sąsiadów (np. Polska na NRD). Prawdziwy obraz sytuacji w Korei – która nijak nie przypominała państwa komunistycznego – wyłania się dopiero z relacji obcokrajowców, którzy odwiedzali ją, przywożąc pomoc humanitarną i gospodarczą. B.R. Myers pisze dalej:

Wschodnioeuropejscy dyplomaci (…) donosili o ksenofobii w Pjongjangu. Niektórzy spotkali się z wyzwiskami i obrzucaniem kamieniami przez dzieci na ulicy.
Koreańczycy czy Koreanki, którzy wiązali się z Europejczykami, byli zmuszani do rozwodu – w przeciwnym razie przepędzano ich ze stolicy (wschodnioniemiecka ambasada w wewnętrznych pismach porównywała te praktyki do praktyk nazistowskich Niemiec).

Radziecka żona koreańskiego obywatela została pobita do nieprzytomności przez policję prowincjonalną, kiedy usiłowała dotrzeć do Pjongjangu. W 1965 r., kiedy czarnoskóry ambasador Kuby w KRLD pokazywał żonie oraz kubańskim lekarzom miasto, miejscowi otoczyli ich samochód, uderzając weń czym popadnie i obrzucając pasażerów rasistowskimi epitetami (s. 36).

x
Reżym stworzony przez Kim Ir Sena tak naprawdę niewiele ma wspólnego z komunizmem. Bliżej mu do nazistowskich Niemiec, niż stalinowskiego Związku Radzieckiego. Na ilustracji jeden z setek propagandowych plakatów przedstawiających Kim Ir Sena jako ojca narodu. © domena publiczna

Taki właśnie reżim do początku lat 90. był dotowany przez Związek Radziecki i demoludy (w tym Polskę!). Dodajmy, że ten sam reżim do dzisiaj określany jest mianem komunistycznego i stalinistycznego. A to chyba pewne nieporozumienie.

Źródło:

Artykuł powstał w oparciu o książkę B.R. Myersa "Najczystsza rasa. Propaganda Korei Północnej" wydaną przez PWN

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Jego głos znali wszyscy. Nie żyje Andrzej Bogusz
Jego głos znali wszyscy. Nie żyje Andrzej Bogusz
Ojciec Mai ujawnia. Matka Bartosza G. zniszczyła grób nastolatki
Ojciec Mai ujawnia. Matka Bartosza G. zniszczyła grób nastolatki
Śmiertelny wypadek na wyciągu. Nie żyje turysta z Niemiec
Śmiertelny wypadek na wyciągu. Nie żyje turysta z Niemiec
Podpalili mercedesa za niemal milion złotych. Sprawą zajmie się sąd
Podpalili mercedesa za niemal milion złotych. Sprawą zajmie się sąd
Odkrycie w Wielkopolsce. Znaleźli kości zwierzęce i monety
Odkrycie w Wielkopolsce. Znaleźli kości zwierzęce i monety
Sekundy od tragedii. Kierowca niemal potrącił pieszego na pasach
Sekundy od tragedii. Kierowca niemal potrącił pieszego na pasach
Nagranie z Putinem sprzed 25 lat. Tak mówił o NATO
Nagranie z Putinem sprzed 25 lat. Tak mówił o NATO
Pilny komunikat. Szukają Jakuba Wesołego
Pilny komunikat. Szukają Jakuba Wesołego
Tuż przed świętami. Norwegia zaostrza przepisy dla uchodźców
Tuż przed świętami. Norwegia zaostrza przepisy dla uchodźców
Głośne zabójstwo w USA. Zwrot w sprawie. Może uniknąć kary śmierci
Głośne zabójstwo w USA. Zwrot w sprawie. Może uniknąć kary śmierci
Koszmarny wypadek. Auto wypadło z drogi. Nie żyje jedna osoba
Koszmarny wypadek. Auto wypadło z drogi. Nie żyje jedna osoba
Martwa kobieta w samolocie. Pasażerka zabrała głos
Martwa kobieta w samolocie. Pasażerka zabrała głos