Władze Korei Południowej aresztowały w sobotę przywódcę "Kościoła Jezusa Shincheonji", 88-letniego Lee Man-Hee. Kontrowersyjna wspólnota religijna, której przewodzi odpowiada za nieproporcjonalnie dużą liczbą zakażeń w kraju.
Ponad 5 tysięcy członków wspólnoty, nazywanej często sektą, zostało zarażonych COVID-19, co stanowi aż 36 proc. wszystkich infekcji w Korei Płd. Lee oskarżony jest o ukrywanie informacji na temat członków grupy oraz utrudnianie władzom śledzenia ścieżki zakażeń, m.in. poprzez utajnianie spotkań wyznawców.
Czytaj także:
Koronawirus na spotkaniach religijnych
Przedstawiciele Shincheonji odpowiadają, że ich lider dbał wyłącznie o prywatność członków i nigdy nie chował informacji, które mogłyby być ważne w przeciwdziałaniu epidemii. Zaznaczają też, że zatrzymanie nie oznacza wyroku, a sam przywódca już w marcu przepraszał za niezamierzone rozsianie epidemii.
Zatrzymanie Lee odbyło się po trwającym od kilku miesięcy śledztwie. Według sędziów charyzmatyczny przywódca zniszczył wcześniej wiele dowodów związanych ze sprawą. Jednocześnie jest on oskarżony o sprzeniewierzenie 5,6 miliarda wonów (ok 17,5 miliona złotych) oraz organizacje masowych wydarzeń bez zgody odpowiednich urzędów.
Lee Man-he uważa się za wcielenie Chrystusa oraz obiecuje, że zabierze ze sobą do raju 144 tysiące wiernych. Liczbę jego wyznawców w Korei Płd. szacuje się na ok 230 tysięcy ludzi.
Zobacz także: Ogniska koronawirusa w sklepach. "Maski trzeba nosić, policja sprawdza"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.