Shelley Luther prowadzi swój salon fryzjerski w miejscowości Dallas w Stanach Zjednoczonych. Pandemia koronawirusa okazała się dla niej dużym utrudnieniem. Postanowiła jednak wznowić działalność, mimo zakazu wprowadzonego na terenie całego stanu.
Luther nie zamierzała ustąpić. Początkowo zignorowała nakaz zamknięcia salonu, który otrzymała listownie. Wkrótce trafiła przed sąd.
Zobacz także: Łukasz Urbański o trudnej sytuacji fryzjerów. Klientki kazały zamykać salon
Kobieta zamanifestowała swój sprzeciw publicznie. Niedawno wzięła udział w manifestacji przeciwko wprowadzonym restrykcjom. Na oczach świadków i kamer podarła wtedy otrzymany nakaz sądowy. Dla wielu stała się symbolem walki o prawa przedsiębiorców w czasie pandemii.
Sędzia przedstawił możliwość na uniknięcie kary więzienia. Kobieta miałaby przeprosić za samolubne postępowanie oraz zapłacić grzywnę i zamknąć salon do piątku, kiedy wszystkie zakłady znowu będą mogły działać z zastosowaniem się do pewnych ograniczeń.
Jeśli uważa pan, że prawo jest ważniejsze niż nakarmienie dzieci, to proszę, niech pan podtrzymuje swoją decyzję. Ale ja nie zamierzam zamykać salonu - mówiła Shelley Luther podczas rozprawy.
Poza kara więzienia sąd nałożył na nią także grzywnę w wysokości 500 dolarów za każdy dzień łamania zakazu. Adwokat kobiety zapowiada odwołanie się od wyroku.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.