Policja Nowej Południowej Walii prowadzi dochodzenie ws. tzw. "pacjenta zero". Mężczyzna podejrzewany jest o wywołanie epidemii COVID-19 w Sydney, w wyniku której wprowadzono ostre restrykcje.
Ujawniono, że kierowca odmówił przyjęcia szczepionki AstraZeneca. Tłumaczył się, że to z powodu rodzinnej historii zakrzepów krwi. W dodatku miał odmawiać codziennych testów i noszenia maseczki.
Mężczyzna jednak przedstawia inną wersję wydarzeń. Upiera się, że podczas pracy jako kierowca przewożący załogę lotniczą z lotniska do hoteli zawsze nosił maskę i rękawiczki.
Winny?
Przyznaje, że między klientami zawsze dezynfekował samochód i że nie chciałby świadomie narażać swoich dzieci i wnucząt. Dodatkowo kierowca twierdzi, że wirusa złapał w kawiarni, a nie w pracy.
Czytaj też: Portugalia w strachu. Koronawirus znów atakuje
Chce zapewnić wszystkim bezpieczeństwo, nie wspominając o szerszej społeczności - mówi jego obrońca.
To jednak nie wszystko. Nakazy zdrowotne wymagają, aby osoby pracujące przy hotelowym przewozie osób były codziennie testowane na obecność wirusa. Kierowca przyznał, że nie był testowany w dni wolne.
Mężczyzna przebywa obecnie w izolacji. Boi się również pokazywać swoją twarz z obawy przed publicznym linczem. Policja wciąż bada tę sprawę, ze względu na brak wystarczających dowodów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.