Wietnamczycy przez długi czas chwalili się niezwykle skutecznym przeciwdziałaniem epidemii koronawirusa. Choć kraj ten liczy aż 93 miliony mieszkańców, a jego sąsiadem są będące kolebką COVID-19 Chiny, to odnotowano tam jedynie nieco ponad 540 zakażeń.
Jeszcze większym powodem do chluby mógł być fakt, że dotychczas ani jeden przypadek nie zakończył się śmiercią. Trwało to do piątku 31 lipca, kiedy państwowe media zawiadomiły o śmierci 70-letniego mężczyzny z miasta Hoi An w środkowej części kraju.
Czytaj także:
Walka z koronawirusem w Wietnamie
Władze w Hanoi od początku chwalone były za bardzo szybką i trzeźwą odpowiedź na zagrożenie epidemiczne. Udawało im się kontrolować poruszanie się osób zagrożonych zakażeniem i szybko izolować nowe ogniska. Błyskawicznie zamknięto też granice dla obcokrajowców, a ci, którzy pozostali w Wietnamie, chwalili działanie tamtejszej służby zdrowia.
W porównaniu z większością państw świata ledwie jeden przypadek śmiertelny to nadal świetny wynik. Faktem jest jednak, że kraj przeprowadza niewiele testów - ich liczba wynosi ok. 4 tysiące na milion mieszkańców. Dla porównania w Polsce jest to niemal 60 tysięcy, a w USA ponad 170 tysięcy na milion osób.
Ostatnio jednak sytuacja ulega pogorszeniu. Leżące na wybrzeżu miasto Da Nang zostało w całości objęte kwarantanną po tym, jak wykryto w nim 15 nowych infekcji. W ostatnich dniach liczba zarażonych systematycznie rośnie, choć wciąż są to liczby nieporównywalne do tych znanych z większości dużych krajów globu.
Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Zwiększone patrole w Warszawie. "To paskudna śmierć"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.