Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Angelika Karpińska | 
aktualizacja 

Koszmar na pogrzebie. W Zielonej Górze ludzie uciekali z cmentarza

550

Żałobnicy, którzy brali udział w pogrzebie w Zielonej Górze, doznali traumatycznego przeżycia. W trakcie ceremonii zobaczyli, że z ziemi wystaje głowa zmarłej kobiety. Wielu żałobników uciekło.

Koszmar na pogrzebie. W Zielonej Górze  ludzie uciekali z cmentarza
Dramat na pogrzebie w Zielonej Górze (Getty Images)

Pogrzeb 96-latka odbył się 30 listopada na cmentarzu miejskim przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", mężczyzna miał zostać pochowany w rodzinnym grobie, obok swojej żony, która zmarła na raka w 1985 r.

Gdy ksiądz odmawiał modlitwę przy grobie i trumna była już opuszczona, doszło do makabrycznego zdarzenia. Syn zmarłego zauważył w ziemi ludzką głowę.

To była głowa mojej mamy - wyjaśnia w rozmowie z "Wyborczą" Andrzej, drugi syn 96-latka.

Skandal na pogrzebie. Przerażeni żałobnicy uciekli

Oprócz czaszki, z ziemi wystawały także kości kręgosłupa i piszczele. Szczątki kobiety były rozerwane przez koparkę.

Z piasku wystawały włosy. Mama miała je piękne, bujne. Takie przetrwały - opowiada pan Andrzej.
Jeden z grabarzy wskoczył z oderwaną głową do grobu, gdzie była już trumna ojca, i położył głowę obok trumny. Wtedy część żałobników uciekła. Ludzie wystraszyli się. Spacerowicze idący alejką zasłaniali oczy. Obcy ludzie nie wytrzymywali takiego widoku, a na pogrzebie były dzieci. Nie wiem, jak one to przeżyły, skoro dla nas, dorosłych, było to traumatyczne przeżycie. Ten pogrzeb to był cios - dodaje jego brat.

Grabarze twierdzili, że winę ponosi kierownik cmentarza, który miał zarządzić zmianę procedury wykopywania grobu. Zazwyczaj robi to się przy pomocy koparki, a później łopaty. Tym razem grób był wykopywany wyłącznie koparką.

Grabarze mówili, że nie chciał wydawać pieniędzy na drugą ekipę. Ze zwykłej oszczędności skazano nas na niewyobrażalne cierpienie - twierdzi syn pochowanego mężczyzny.

Kierownik cmentarza w Zielonej Górze twierdzi, że o sprawie dowiedział się od dziennikarzy "Wyborczej". Przez ponad miesiąc był na kwarantannie, a do pracy wrócił 2 grudnia. Podczas jego nieobecności za cmentarz odpowiadał jego zastępca. Kierownik zapowiada, że szczegółowo zbada sprawę.

Zobacz także: Branża pogrzebowa pominięta. "Nikt o nas nie pomyślał"

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Rewolucja w polskich skokach. Tak Stoeckl wpłynął na pracę Thurnbichlera
Walka Paula i Tysona była ustawiona? Zwycięzca dosadnie to skomentował
Największy YouTuber i Cristiano Ronaldo ujawnili datę. Co szykują?
Zagrożenie atakiem rakietowym w Ukrainie. Parlament odwołuje posiedzenie
Co zamiast gwiazdy betlejemskiej? Te rośliny ozdobią dom na święta
Bójka w Płocku z udziałem Kolumbijczyków. Prokuratura zabrała głos
Gwiazda betlejemska gubi liście? Ten domowy nawóz rozwiąże problem
Episkopat krytykuje edukację zdrowotną. "Jest sprzeczna z konstytucją"
To już pewne. Orban zapowiada, co zrobi z premierem Izraela
Polscy żołnierze w Korei Południowej. Trwają szkolenia
Zamiokulkas ma żółte liście? Wsadź to do doniczki, a problem zniknie
Czy grozi ci mandat, jeśli nie odśnieżysz auta? Odpowiedź nie jest oczywista
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić