Agnieszka Kolarz przez wiele lat dusiła w sobie traumę. Wszystko zaczęło się od ojca, który miał problem z alkoholem. Gdy udało się jej uciec do babci, zamieszkała z siostrą i jej mężem. Nie mogła spodziewać się, że najgorsze dopiero przed nią.
Czytaj także: Tajemnicze zaginięcie Gabby Petito. Nowe fakty w sprawie
Któregoś dnia zostałam z nim sama w domu. Kazał mi się położyć i zdjąć ubranie. On ściągnął spodnie i slipy. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ściągnął mi majtki. Zaczął się onanizować (...) Innym razem zaniósł mnie do łóżka, założył mi stringi swojej żony i zaczął gwałcić na różne sposoby. Nie byłam w stanie nic zrobić - mówi w rozmowie z "Faktem" pani Agnieszka.
Podobnych historii było dużo więcej. Agnieszka była gwałcona w domu, a nawet w lesie. Gdy groziła ujawnieniem sprawy, zawsze słyszała, że i tak nikt jej nie uwierzy.
41-latka kompletnie nie miała wsparcia w swojej siostrze. Gdy wszystko jej powiedziała, została posądzona o kłamstwa.
Oskarżyła mnie, że mszczę się na jej mężu, bo pewnie się w nim zakochałam, a on mnie odrzucił. Postanowiłam zgłosić sprawę do prokuratury - tłumaczy.
Niezrozumiały wyrok sądu
Wydawało się, że finał tej sprawy będzie dla Kolarz pozytywny. Nic bardziej mylnego. Po latach upokorzeń, które spotkały kobietę, jej szwagier usłyszał wyrok: 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Jarosław B. został skazany tylko za ostatni gwałt. Reszta, według sądu, się przedawniła.
Czytaj także: Polska. Ceny biją rekordy. Aż strach włączać grzejniki
Dla ofiar gwałtu i wykorzystywanych seksualnie rozwiązaniem jest telefon zaufania. Pomoc może przyjść ze strony przedstawicieli różnych służb - psychologa, prawnika, policjanta, lekarza czy nawet pracownika socjalnego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.