Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Marcin Lewicki
Marcin Lewicki | 
aktualizacja 

Koszmar w szpitalu. "Czekałam codziennie aż zaczną coś robić"

418

24-letnia kobieta przeleżała cztery dni w szpitalu, zanim lekarze podjęli decyzję o lekarskim cięciu. Dziecka nie udało się już uratować. Zrozpaczeni rodzice oskarżają zespół medyczny ze szpitala w Stalowej Woli. Sprawą zajęła się już prokuratura.

Koszmar w szpitalu. "Czekałam codziennie aż zaczną coś robić"
Koszmar w szpitalu. "Czekałam codziennie aż zaczną coś robić" (Facebook)

Kobieta trafiła do szpitala w Stalowej Woli już po terminie porodu - 22 maja. Od początku mówiła, że źle się czuje. Pani Sara podkreśla w rozmowie z dziennikarzami "Interwencji" stacji Polsat News, że lekarze zrobili jej USG. Okazało się, że miała za mało wód płodowych i została zatrzymana na oddziale.

Dzień po przyjęciu do szpitala lekarze starali się wywołać naturalny poród. Dwa dni po przyjęciu na oddział (24.05) kobieta otrzymała leki na wywołanie porodu. Zdenerwowanie kobiety i jej bliskich zaczęło rosnąć.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Szok na porodówce. 25-latka urodziła dziewięcioraczki
Czekałam codziennie, aż zaczną coś robić. Pytaliśmy, czy nie będzie cesarki, skoro nic się nie dzieje, czy zaczną coś robić, skoro jest po terminie - mówi w rozmowie z dziennikarzami Polsat News zrozpaczona kobieta.

W sobotę rano (25.05) lekarze zrobili kobiecie badanie KTG. Najpierw personel stwierdził, że wszystko jest w najlepszym porządku (chociaż pani Sara podkreśla, że nie czuła ruchów dziecka). Ostatecznie jednak, około godziny 19, zmieniono zdanie. Niestety, dziecko było już martwe.

Rodzina mówi o zaniedbaniach. Kuriozalne tłumaczenia szpitala

Bliscy pani Sary mówią wprost: to wina szpitala. W ich opinii lekarze zbyt długo czekali na cesarskie cięcie. Po zdarzeniu personel starał się wytłumaczyć tragiczny finał sprawy, szukając po części winy w osobie ciężarnej kobiety.

Po wszystkim było szukanie winnego: a może córka pali, a może pije, a że wada serca… I już było zrzucanie winy na kogoś - opisuje sprawę pan Tadeusz, ojciec pani Sary.

Ostatecznie sprawą zajęli się śledczy. Zebrane akta trafiły już do prokuratury w Tarnobrzegu. Sam szpital nie chciał zabrać głosu w materiale "Interwencji". Przesłał tylko krótkie oświadczenie.

Dyrekcja SPZZOZ Powiatowego Szpitala Specjalistycznego w Stalowej Woli zapewnia, że pozostaje w kontakcie ze służbami w celu wyjaśnienia sprawy. Jednak ze względu na trwające postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Tarnobrzegu, do czasu jego zakończenia Szpital nie będzie udzielał informacji dotyczących szczegółów sprawy - przekazała dyrekcja placówki.
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Łatwiejszy dostęp do pomocy psychologicznej dla nastolatków? "Zmiany od dawna oczekiwane"
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Banan i kawałek taśmy klejącej. Kontrowersyjne dzieło sprzedane za miliony
Lewandowski nigdy nie był tak szczery. Otrzymał ważny telefon
Sukces astronomów. Uchwycili umierającą gwiazdę spoza Drogi Mlecznej
Mieszkają w Polsce, a pracują w Niemczech. Opowiedzieli o zarobkach
Starych samochodów nie będzie można naprawić? Komisja Europejska wyjaśnia
To odróżnia Ronaldo od Messiego. Laureat Złotej Piłki wskazał szczegół
Robert Lewandowski idzie po Złotą Piłkę? Znany portal pokazał swój ranking
Białoruska propaganda straszy Polską. "Demony chcą przejąć Białoruś"
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić