O sprawie pisze teraz amerykański portal "New York Post". 18-latek wybrał się z przyjaciółmi na wędrówkę. Chodzili po szlakach na Hawajach. W pewnym momencie rozegrał się niewyobrażalny dramat. Coffee niespodziewanie poślizgnął się i runął z klifu z wysokości przeszło 12 metrów. Wylądował na skałach wulkanicznych.
Czytaj więcej: Zapomniała ściągnąć na noc. To stało się z palcem
Spadł z klifu z wysokości ponad 12 metrów. Lekarze: "To cud, że żyje"
Przyjaciele natychmiast zaalarmowali pogotowie. Na miejsce wysłano śmigłowiec. To on przetransportował poszkodowanego do szpitala.
Początkowo stan tiktokera był bardzo ciężki. Ostatecznie jednak się ustabilizował, a chłopak odzyskał przytomność. Lekarze mówili, że to cud, że żyje, podejrzewali, iż nastolatek złamał kręgosłup. Po badaniach rezonansem magnetycznym przecierali oczy ze zdumienia. Caleb miał jedynie złamany nadgarstek i kość udową oraz uszkodzony łokieć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Leciałem z wysokości około 60 stóp (ponad 12 metrów), nie mogę tego nawet pojąć, nic nie pamiętam. Obudziłem się i myślałem, że umrę, ale żyję, więc dziękuję Ci Boże - powiedział poszkodowany 18-latek.
Siostra rannego, Peyton Coffee, założyła zbiórkę pieniędzy na jego leczenie na stronie GoFundMe. Każdy zainteresowany ma możliwość wpłacić dowolny datek dla 18-latka. Caleb nie jest bowiem ubezpieczony, a rodziny nie stać na opłacenie medycznych rachunków.
Jeśli nie możesz przekazać darowizny, Caleb byłby wdzięczny za twoje modlitwy. Jest szczęśliwy, że żyje, ale na razie odczuwa potworny ból - czytamy na stronie GoFundMe.