Wtorkowe wydanie "Faktów" potwierdziło plotki: Piotr Kraśko zostaje w programie. Dziennikarz nie nawiązał w żaden sposób do swoich kłopotów, na koniec programu zaprosił widzów na "Fakty po Faktach" i życzył im "ciekawego wieczoru".
W poniedziałek po wybuchu skandalu w roli prowadzącej program zastąpiła go w ostatniej chwili Anita Werner, co wywołało spekulacje, że Kraśko może zostać zawieszony.
Dlaczego TVN nie zamierza wyciągać wobec dziennikarza konsekwencji dyscyplinarnych? Przede wszystkim jego działania nie wyrządziły nikomu krzywdy i naruszał prawo poza miejscem pracy i bez związku z nią - informują Wirtualne Media.
Kraśko przez 6 lat jeździł bez uprawnień. Przeprosił widzów
Zapewne miał też znaczenie fakt, że Kraśko publicznie przeprosił i nie szuka usprawiedliwienia dla swych pożałowania godnych działań.
Odpowiadając na bardzo zasadne w tej sprawie pytanie: co on miał w głowie? Cokolwiek to było - było to bardzo głupie. I wstyd mi za to. Poniosłem konsekwencje prawne. Ale rozumiem, jak bardzo zawiodłem Państwa zaufanie. Zrobię wszystko, by na nie zasługiwać. Przepraszam. Bardzo wszystkich Państwa przepraszam - napisał Kraśko na Instagramie w poniedziałek.
Czytaj też: Terlecki ukarany. "Niegodne mandatu posła"
Przewiny Piotra Kraśki ujawnił "Super Express". Gazeta poinformowała, że na początku kwietnia dziennikarz został zatrzymany do rutynowej kontroli. To wtedy okazało się, że Kraśko stracił prawo jazdy w 2015 roku z powodu przekroczenia punktów karnych i żeby je odzyskać, powinien ponownie przystąpić do egzaminu, czego przez kilka lat nie robił.
Dziennikarz przyznał się do zarzutu i 15 września został skazany na 7,5 tys. zł grzywny i kolejny rok zakazu prowadzenia pojazdów. Po kwietniowym zatrzymaniu przez policję Kraśko wreszcie zdał egzamin na prawo jazdy, co wyznał w rozmowie z "Super Expressem". Jednak zgodnie z wyrokiem sądu jeszcze przez rok nie będzie mógł jeździć.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.