Do ataku na Krym doszło we wtorek 9 sierpnia. Okupowanym przez rosyjskich najeźdźców lotniskiem Saki pod Nowofedoriwką wstrząsnęło aż kilkanaście wybuchów. W tamtym momencie stacjonowała tam m.in. eskadra z 43. Samodzielnego Morskiego Pułku Lotnictwa Szturmowego, wyposażona w Suchoje Su-24M.
Eksplozje na Krymie. Rosyjska propaganda nie obarcza winą Ukraińców
Fakt, że doszło do ataku, miał ogromnie zaskoczyć Rosjan. Przyczyną nie była jednak skala uderzenia, lecz decyzja ukraińskich dowódców o przypuszczeniu go aż na takie tyły wojsk najeźdźców.
Przeczytaj także: Potężny cios w Rosję. Świat zachodzi w głowę, jak Ukraińcy tego dokonali
Jak podkreśla "Ukraińska prawda", Kremlowska propaganda milczy o ataku na lotnisko. Wyjaśnieniem tego fenomenu zajęli się eksperci z Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW). Ich zdaniem rosyjski rząd zdecydował się na zatajenie tej sprawy, ponieważ stanowiłaby ona dobitny dowód na nieskuteczność ich systemów obrony przeciwlotniczej.
Przeczytaj także: Rosjanin krzyczał do telefonu. Nagrali, jak wydaje bestialski rozkaz
Zgodnie z oficjalną wersją, przedstawioną przez rosyjskich okupantów, na lotnisku doszło do pożaru. W rzeczywistości, jak podkreślają eksperci z ISW, taki scenariusz byłby niemożliwy, ponieważ ogień pojawił się w dwóch różnych obiektach jednocześnie. Taki rozwój wypadków wskazywałby na sabotaż lub atak rakietami dalekiego zasięgu.
Jednoczesność wybuchów w dwóch różnych obiektach prawdopodobnie wyklucza oficjalną rosyjską wersję przypadkowego pożaru, ale nie sabotaż albo atak rakietowy dalekiego zasięgu – podkreślają eksperci z ISW ("Ukraińska prawda").
Przeczytaj także: Białoruś zaczyna ćwiczenia. Potem żołnierze pojadą do Rosji
"New York Times" twierdzi, że dotarł do ukraińskiego dowódcy wojskowego wysokiej rangi. Miał on potwierdzić w rozmowie z amerykańskim dziennikiem, że to jego rodacy stali za eksplozjami na krymskim lotnisku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.