Piątkowy wieczór burmistrz Międzyzdrojów miał spędzić spokojnie. Po wypełnieniu swoich obowiązków wybrał się na spacer po molo z rodziną. Niestety miłe chwile przerwał dźwięk syren, który zwiastował, że coś niedobrego musiało wydarzyć się w okolicy brzegu morza. Jak na głowę miasta przystało, Mateusz Bobek postanowił interweniować.
Czytaj także: Tusk przeczytał SMS-a od teściowej. I się zaczęło
Spacerowałem po promenadzie, gdy usłyszałem, że na sygnale jadą służby i już wiedziałem, że coś niepokojącego dzieje się na plaży, pobiegłem - mówi burmistrz Międzyzdrojów Mateusz Bobek.
Akurat mieliśmy przy molo małą uroczystość – spotkania artystyczne seniorów. To święto pełne uśmiechu i ludzi, którzy dają przykład jak się bawić, tańczyć i cieszyć życiem. Potem z rodziną udałem się na spacer. Zobaczyłem jadących strażaków z łodzią na przyczepie i już wiedziałem, że ktoś tonie w morzu. Taki kontrast do tego, co jeszcze przed chwilą się działo - opowiedział portalowi szczecinskie24.pl Mateusz Bobek.
Burmistrz zastał na miejscu mężczyznę udzielającego pierwszej pomocy 47-latkowi, który niefortunnie skoczył do wody. Pomógł mu w wykonywaniu RKO do czasu przyjazdu ratowników. Niestety po trwającej 45 minut reanimacji, nie udało się przywrócić życia mężczyźnie.
Policja sprawdziła nagrania z miejsca, gdzie 47-latek skoczył do wody. Wyszedł za barierkę, krzyknął do znajomych "na razie" i skoczył.
Po oddaniu skoku mężczyzna jeszcze przez moment utrzymywał się na powierzchni wody, potem przykryły go fale i zniknął pod wodą, koledzy stracili go z pola widzenia – powiedziała "Gazecie Wyborczej" Katarzyna Jasion, oficer prasowy komendy powiatowej policji w Kamieniu Pomorskim.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.