Ta historia zszokowała opinię publiczną. Sprawa księdza kapelana Kazimierza K., którego w 2017 roku zastano w dwuznacznej sytuacji, wskazującej na molestowanie seksualne niepełnosprawnej intelektualnie pacjentki w szpitalu w Makowie Podhalańskim, trafiła pod lupę śledczych dopiero w lutym 2021 roku.
Zanim jednak do tego doszło, kuria wiedząc o czynie księdza praktycznie od samego początku, nie zawiadomiła prokuratury. Ponadto, ksiądz Kazimierz K. został jeszcze w tym samym roku przeniesiony ze swojej ówczesnej parafii do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bachowicach pod Wadowicami.
Przypomnijmy, że jedna z pacjentek prawie po każdej wizycie duchownego była pobudzona. Twierdziła też, że odwiedzał ją szatan. To zaniepokoiło personel oddziału, który zaczął uważniej przyglądać się duchownemu i w końcu przyłapał go na obmacywaniu półprzytomnej staruszki.
O sprawie zrobiło się ponownie głośno w ostatnich dniach. Według informacji dziennikarzy TVN24, do przesłuchania abp. Marka Jędraszewskiego miało dojść już w piątek 9 września, ale dopiero teraz udało się to ustalić stacji. Co ciekawe, Arcybiskup nie został jednak wezwany do siedziby krakowskiej prokuratury okręgowej. To prowadzący sprawę śledczy wraz z asystentką pojechał do siedziby metropolity przy ulicy Franciszkańskiej 3 w Krakowie.
Śledztwo w sprawie molestowania prowadziła prokuratura z Suchej Beskidzkiej, ale kwestia możliwego popełnienia przestępstwa przez metropolitę (art. 240 Kodeksu karnego, "karalne niezawiadomienie o przestępstwie") została wyłączona do odrębnego śledztwa i przekazana do prokuratury w Krakowie.
Co grozi księdzu?
W sierpniu ksiądz usłyszał zarzut molestowania seksualnego. Po tym, jak akt oskarżenia wobec Kazimierza K. trafił do sądu, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Duchownemu grozi do ośmiu lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.