O skandalu związanym z proboszczem parafii Błogosławionej Jolanty w Kostrzynie (Wielkopolska) informowaliśmy kilka dni temu. Przypomnijmy: ks. Mateusz N. stracił parafię w związku z oskarżeniami o pedofilię.
Młody duchowny robił błyskotliwą karierę. Jak opisują lokalne media, został proboszczem w wieku zaledwie 33 lat, co rzadko się zdarza. Gdy objął parafię w Kostrzynie, zyskał sympatię i szacunek wiernych. Ale wszystko przerwał głośny skandal.
W grudniu 2022 roku do kurii zgłosiła się matka 13-letniego ministranta, która stwierdziła, że ks. Mateusz N. dziwnie zachowuje się wobec jej syna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kilka tygodni później kuria zawiadomiła o sprawie prokuraturę, a po trwającym dziewięć miesięcy śledztwie prokuratura zarzuciła księdzu kilkukrotne doprowadzenie 13-latka do "poddania się innej czynności seksualnej przy jednoczesnym nadużyciu stosunku zależności".
Podejrzany miał doprowadzić małoletnią osobę poniżej lat 15 do poddania się innej czynności seksualnej (to jest innej niż obcowanie płciowe). Do zdarzenia doszło kilkukrotnie od września 2022 r. do stycznia 2023 r. w Kostrzynie — wyjaśnił prokurator Paweł Karpiesiuk z Prokuratury Rejonowej we Wrześni w rozmowie z serwisem infokostrzyn.pl.
Ksiądz otrzymał dyrektorską posadę
We wtorek (12 grudnia) ''Gazeta Wyborcza'' wróciła do tej sprawy, informując o nowych, zaskakujących faktach. Wobec oskarżonego o pedofilię księdza zastosowano poręczenie majątkowe w wysokości 7 tys. zł, zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzoną osobą, a także zakaz przebywania w miejscach, w których mogą być osoby małoletnie.
W związku z tym ksiądz Mateusz N. nie mógł zostać przeniesiony na inną parafię. Okazuje się jednak, że znaleziono mu nowe zajęcie. Ma zostać... dyrektorem w poznańskim Domu Księży Emerytów.
Co prawda duchowny w nowej pracy nie będzie miał kontaktu z dziećmi i młodzieżą, zastanawia jednak, czy ksiądz oskarżony o pedofilię powinien otrzymać dyrektorską posadę. Co więcej, ''Wyborcza'' ustaliła, że duchowny jest spokrewniony z biskupem pomocniczym Grzegorzem Balcerkiem, pojawiły się więc sugestie, że właśnie temu może zawdzięczać błyskawiczną karierę.
Biskup odpiera te zarzuty. W rozmowie z rzecznikiem kurii zapewnił, że pokrewieństwo jest dalekie i "nie miało wpływu na podejmowane decyzje personalne".
Ks. Mateusz N. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Podczas gdy prokuratura przyznaje, że zebrane dowody potwierdzają sprawstwo oskarżonego, parafianie z Kostrzyna chwalą byłego proboszcza i przekonują, że jest niewinny.