Dziennikarze "Faktu" mieli okazję porozmawiać z księdzem, którego tożsamość znana jest tylko redakcji. Kapłan był szczery i otwarty. Przyznał, że co roku wielu parafian prześciga się w dawaniu mu prezentów. Co więcej, ich zróżnicowanie jest naprawdę spore. Okazuje się, że to nie tylko słodycze!
Gdybym przyjmował to wszystko, musiałbym paradować z siatami - żartuje kapłan w rozmowie z Faktem.
Dalsza część rozmowy po materiale wideo
Ksiądz o prezentach, jakie dostaje podczas kolędy. W niektórych przypadkach odmawia
Ksiądz ujawnił, że wielu wiernych ofiarowuje mu własnoręcznie robione nalewki. W takich sytuacjach zazwyczaj odmawia. "Cóż, odmawiam. Gdybym brał te wszystkie butelki, mógłbym monopolowy założyć" - mówił w dzienniku. Zdarza się jednak, że czasem robi wyjątek. Chodzi tutaj głównie o starsze osoby.
Trudno odmówić babci, która cały rok czekała na kolędę i daje mi swojski miód od wnuka. Tylko przykrość bym zrobił. Ludzie robią to wszystko z dobroci serca. Doceniam. Z drugiej strony, nie mogę chodzić po kolędzie z reklamówkami - mówił dla Faktu.
Czytaj także: Nie wpuszczają księdza po kolędzie. Oto konsekwencje
Podczas rozmowy z tabloidem ksiądz wspomniał również o tym, co go najbardziej męczy podczas wizyt duszpasterskich. Skarżył się na zamknięte okna i gorące kaloryfery w domach, które często odwiedza. Powoduje to, że szybko robi mu się gorąco. To jednocześnie zwraca uwagę wielu parafian.
Chodzę po blokach. Ludzie mnie pytają, a gdzie czapka, gdzie płaszcz. Specjalnie cienko się ubieram, bo bym się ugotował. Starsi ludzie lubią ciepło, u nich temperatury bywają wyjątkowo wysokie - opowiadał dziennikarzom z Faktu.
Czytaj także: Proboszcz opublikował plan kolędy. "Bez kopert"
Warto także pamiętać, że podczas wizyty duszpasterskiej wiele osób przekazuje datki na potrzeby księdza i parafii. Co ciekawe, w niektórych parafiach można spotkać się z odgórnie ustalonym cennikiem, jeśli chodzi o wysokość takiej ofiary.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.