Sprawę opisała "Gazeta Pomorska". Klientka kupiła w bydgoskim lumpeksie kurtkę. - Już w domu, gdy ją przymierzałam, w kieszeni znalazłam kartkę z odręcznym pismem, z jednej strony po polsku, a na odwrocie trochę po ukraińsku, trochę po angielsku - opowiada kobieta.
Kochani Sąsiedzi z Ukrainy, myślę o Was w swojej modlitwie. Nigdy nie traćcie nadziei. Jeden ruski psychopata nigdy nie odbierze Wam Waszej godności, tożsamości i Narodowej Dumy - taka wiadomość widniała na kartce, którą kobieta znalazła w kieszeni używanej kurtki.
Czytaj także: Włosi mają dość polskich turystów. Ukazał się artykuł
Sugerując się treścią wiadomości, klientka sklepu wnioskuje, że kurtka miała trafić do uchodźców z Ukrainy, ale jakimś cudem przetransportowano ją do sklepu z używaną odzieżą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Klientka lumpeksu postanowiła opisać całą sytuację na Facebooku. - Wierzę, że internauci pomogą mi znaleźć pierwotnego właściciela kurtki. Niech dowie się, że jego rzeczy sprzedawane są dalej. I żeby następnym razem lepiej zweryfikował punkt zbiórki. Płatność była kartą. Obsługa lumpeksu nie wyprze się - napisała w poście kobieta.
Redakcja "Gazety Pomorskiej" skontaktowała się ze sklepem, w którym kobieta kupiła kurtkę. Ekspedientka zapewniła, że towar sprzedawany w ich sklepie pochodzi z innych krajów. - Nasz towar pochodzi z zagranicy. Z tego, co wiem, m.in. z Anglii. Nie skupujemy używanych ubrań od prywatnych osób, chociaż niektóre sklepy tak robią. Nie mam pojęcia, jak kurtka, która miała być dla Ukraińców, trafiła do nas - tłumaczyła pracownica sklepu z odzieżą używaną.
Czytaj także: Lidl wprowadza ograniczenia. Trzy sztuki warzyw na osobę
Zdania internautów są w tej sprawie podzielone. Jedni twierdzą, że "to prowokacja". Inni przypominają natomiast, że już wcześniej sporadycznie zdarzały się podobne sytuacje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.