Wszystko zaczęło się od niedawnego przemówienia Andrzeja Dudy. Prezydent był w sobotę gościem Karczmy Piwnej Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność w katowickim Spodku. Podczas spotkania ze związkowcami i byłymi opozycjonistami odniósł się krytycznie do środowiska sędziowskiego.
- Oni mieli czas, żeby przygotować własne reformy. Ale tego nie zrobili, bo najwyraźniej wygodniej jest im ze swoimi przywilejami i immunitetami - mówił Duda podczas spotkania. - Oni mają swoje możliwości oddziaływania, również za granicą. Mają swoich kolegów, swoich ludzi w trybunałach - grzmiał prezydent.
Te słowa wywołały niemałe kontrowersje. W poniedziałek Lech Wałęsa zabronił Andrzejowi Dudzie powoływania się na ideały Solidarności. Według Wałęsy prezydent "nie jest godnym spadkobiercą jego dziedzictwa". Z kolei Borys Budka ocenił, że prezydent "napuszcza górników na sędziów".
Obecny szef "Solidarności" Piotr Duda postanowił stanąć w obronie prezydenta, wydając oświadczenie. To wywołało kolejną reakcję Lecha Wałęsy.
"Pan się opamięta. Pan urzęduje z całą komisją w budynku zorganizowanym przez moją Solidarność. Związek Pan odziedziczył z dużym majątkiem od mojej Solidarności. Przyjdzie czas rozliczenia prędzej czy później. Do tego potrzebne są wolne sądy i o to Wam i PiS chodzi. Boicie się rozliczeń" - napisał były prezydent na Facebooku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.