21 stycznia Lech Wałęsa poinformował, że jest zakażony koronawirusem. Były prezydent wyznał, że nie czuje się najlepiej. Skarżył się m.in. na bóle mięśni i głowy. Na szczęście nie było potrzeby hospitalizacji.
Czytaj także: Korwin-Mikke zakażony. W takim jest stanie
Lechowi Wałęsie udało się pokonać COVID-19 w domu. Ostatni test na koronawirusa dał negatywny wynik.
Jestem wciąż osłabiony, mam przeziębienie jeszcze, ale w tym wieku to normalne. Minął koronawirus, ale osłabienie jeszcze trzyma. Test wyszedł negatywny - powiedział "Super Expressowi".
Przez pierwsze dwa dni było bardzo ciężko, nie mogłem postawić swojego cielska, od kości często mi odchodziło, głowa bolała. Ciągle leżałem w łóżku, otoczony komputerami, starałem się pracować. Finalnie wróciłem, bo jestem pracoholikiem - wyznał.
Były prezydent zdradził także, czy w czasie choroby miał wsparcie żony Danuty. Stwierdził, że "nie była jego służącą".
Wreszcie poleżałem sobie w łóżku, odleżałem wszystkie zaległości. Żona nie była moją służącą, za bardzo nie usługiwała. Ona panisko gra, niezależna, usamodzielniła się, wzięła władzę i nie chce się nią podzielić. I nie da rady jej nakłonić do zmian - powiedział.
Lech Wałęsa przeszedł koronawirusa. "Nie bałem się, że pożegnam się z tym światem"
Wałęsa w rozmowie z "SE" przyznał również, że nie bał się śmierci, choć zaznaczył, że "wie, co go czeka".
Nie bałem się, że pożegnam się z tym światem, bo tam mnie nie chcą. Wiem, ile mam lat i wiem, co mnie czeka, a tam też jest kolejka. Boję się, że dostanę na tamtym świecie jakiś pałacyk i będę musiał sprzątać ciągle, a podobno na tamtym świecie jest dużo lepiej, bo nikt stamtąd nie uciekł - stwierdził żartobliwie.
Zobacz także: Nie zatrzymamy fali Omikrona? "Zmienia się populacja i zmienia się wirus"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.