Historia z Krakowa opisana przez rodzica jednego z uczniów rozpoczynającego naukę w I Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie to efekt podwójnych roczników, które trafiły do placówek w nowym roku szkolnym.
Do szkół średnich trafia większa liczba uczniów, niż zakładano. Gdy tak jak w przypadku krakowskiej placówki, dotyczy to szkół ulokowanych w zabytkowych kamienicach, problem staje się jeszcze poważniejszy.
Tak stało się w przypadku klasy 1b, która właśnie rozpoczęła edukację w prestiżowym "Nowodworku" przy krakowskich plantach, gdzie z braku wolnych klas uczniowie trafili do sali mieszczącej się na poddaszu starego budynku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta sytuacja zbulwersowała jednego z rodziców, który twierdzi, że uczniowie są dyskryminowani, a sprawą zainteresował lokalne media. W liście do Gazety Krakowskiej czytamy, że klasa, w której przyszło uczyć się pierwszoroczniakom, nie spełnia przepisów BHP.
W sali brakuje zwykłych okien, są tylko uchylne okna dachowe, cztery na całe pomieszczenie do tego jest ciemno i brakuje naturalnego światła. Ale to nie jedyne problemy, na które zwraca uwagę rodzic:
Zaduch już po godzinie, wysokie temperatury (...), brak widocznej tablicy z ławek z uwagi na kształt klasy (...) skosy takie, że nie da się stanąć przy ścianie. Brak miejsca, a do tego ścisk taki, że ledwo się ławki zmieściły i w tym 32 uczniów plus nauczyciel - pisze w liście przytoczonym przez Gazetę Krakowską.
Na zarzuty rodzica odpowiedział już dyrektor placówki, Jacek Kaczor, który zapewnia, że "wszystkie standardy są zachowane".
"W latach 90. w tych klasach uczyło się nawet po 40 osób" - mówi w rozmowie z Gazetą Krakowską dyrektor i dodaje, że pięć klas na poddaszu powstało w latach 80. kiedy do szkoły chodzili uczniowie z wyżu demograficznego.
Okna dachowe dają w godzinach wystarczającą ilość światłą do komfortowej nauki. W godzinach popołudniowych można doświetlić sale lampami, które są zamontowane nad ławkami. Te lampy wcale nie wiszą na kablach, jak opisuje rodzic Co do skosów, pod którymi nie da się stanąć, to nie ma ławek uczniowskich - tłumaczy cytowany przez lokalną gazetę.
W poniedziałek w szkole odbędzie się kontrola zapowiedziana przez Wydział Edukacji krakowskiego magistratu. Urzędnicy zdecydują, która ze stron ma rację.