Do zdarzenia doszło w czwartek 18 lipca przed godziną 13, na ulicy Wólczyńskiej. Jak informuje tvnwarszawa.pl, kierowca opla wyprzedzał samochód ciężarowy i czołowo zderzył się z citroenem. Jako pierwsi z pomocą ruszyli pracownicy firmy, która dostarcza sprzęt straży pożarnej. Wybiegli z budynku, kiedy usłyszeli huk. W sumie w kolizji udział brały cztery pojazdy: opel, citroen, skoda i ciężarowy mercedes.
Dwie osoby podróżujące oplem, pieszo uciekły z miejsca zdarzenia. Dzięki informacji świadków policjanci odnaleźli te osoby w pobliżu miejsca zdarzenia, w sąsiedniej uliczce. Jedna z nich nie mogła iść dalej, okazało się, że miała 1,5 promila alkoholu - informuje tvnwarszawa.pl.
Teraz głos zabrał kierowca citroena, który ledwo uniknął tragedii. Na szczęście mężczyzna w porę zorientował się, że opel jedzie prosto na niego i miał chwilę na przemyślenie kolejnego kroku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ledwo uszedł z życiem. "Wydaje mi się, że nie hamował, dopiero zatrzymał się na mnie"
- Ja tamtędy jeżdżę mniej więcej dwa razy w tygodniu, pracuję zawodowo jako kierowca i zwykle umiem przewidzieć różne zachowania na drodze. Widziałem, jak ten człowiek wyjechał prosto na mnie, miałem moment na przemyślenie kolejnego kroku - relacjonował pan Kacper.
Zobaczyłem, że kierowca nie hamuje, kontynuuje jazdę, więc zacząłem uciekać do boku i hamować. Zjechałem na prawą stronę, tyle ile miałem miejsca i spodziewałem się, że albo przerysuje mi bok albo jakimś cudem przejedzie, a on odbił się od śmieciarki i całą siłą uderzył we mnie. Wydaje mi się, że nie hamował, dopiero zatrzymał się na mnie - tłumaczył mężczyzna.
Niestety samochód poszkodowanego nadaje się jedynie do kasacji.
Mój samochód jest do kasacji. Pasy miałem zapięte. One mnie uratowały. Być może nie tylko zdrowie, ale i życie - podsumował mężczyzna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.