Remdesivir pojawił się w placówkach medycznych w Ameryce w maju 2020 roku. To właśnie wtedy amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) wydała pozwolenie na podawanie pacjentom z koronawirusem tego leku. Zaobserwowano wśród nich krótszy o 4 dni przebieg choroby, który jednocześnie był łagodniejszy.
Cena kuracji w państwowej służbie zdrowia takim lekiem wynosiłaby około 9 tysięcy złotych. Trwa ona pięć dni, w trakcie których pacjentowi podaje się sześć fiolek leku. Możliwe jest też leczenie dziesięciodniowe, kosztujące ok. 16 tysięcy złotych.
Lek pojawił się na rynku i... momentalnie zniknął
Po potwierdzeniu skuteczności leku, do zdecydowanych działań przystąpił amerykański rząd. Wykupił on bowiem w zasadzie cały zapas produkcji na najbliższe trzy miesiące. Dotyczy to około 500 000 próbek, a więc całego zapasu na lipiec oraz 90 proc. na sierpień oraz wrzesień. Oznacza to, że wszystkie pozostałe państwa będą musiały uzbroić się w cierpliwość. Chyba że Amerykanie stwierdzą, że chcą na tej transakcji zarobić. Na to jednak się nie zanosi.
Prezydent Trump zawarł świetną umowę, mającą zapewnić Amerykanom dostęp do pierwszej autoryzowanej terapii pacjentów z COVID-19. W miarę możliwości, chcemy by każdy amerykański pacjent, który potrzebuje remdesiviru, mógł go otrzymać - mówił Alex Azar, sekretarz Zdrowia i Opieki Społecznej USA.
Czytaj także: Koronawirus w pociągu Intercity. PKP szuka pasażerów
Remdesivir nie jest nowym lekiem, został stworzony z myślą o leczeniu gorączki krwotocznej wywołanej wirusem ebola. Nie został jednak zatwierdzony do leczenia tej choroby. Z badań międzynarodowych, przeprowadzonych i w Europie, i w USA, wynika, że o 31 proc. – z 15 do 11 dni – skraca powrót do zdrowia osób chorych na COVID-19.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.