Proceder kłusownictwa, choć już znacznie rzadszy niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu, wciąż występuje w lasach w województwie. Jak wskazują leśnicy, często jest to niejako tradycja rodzinna. Wcześniej kłusowali dziadkowie, potem ojcowie, a teraz zajmują się tym synowie. Nie brakuje też przypadków kradzieży drewna. Na co dzień walczą z tym strażnicy leśni.
W ostatnim czasie leśniczy z Leśnictwa Milejów zauważył, że z jednego lasów skradzione zostało drewno. Dodatkowo na tym samym obszarze ujawnione zostały wnyki. Było to ok. 20 "oczek" wykonanych ze stalowej linki. Sprawą kradzieży drewna zajęli się strażnicy leśni z Nadleśnictwa Świdnik natomiast działalnością kłusowniczą Państwowa Straż Łowiecka. Czynności obu służb doprowadziły do tej samej osoby.
Podczas wspólnego patrolu ujęto podejrzanego mężczyznę. Początkowo nie przyznawał się on do winy, zmienił jednak zdanie, kiedy mundurowi udali się na jego posesję. W trakcie przeszukania strażnicy natrafili na 6 metrów sześciennych skradzionego drewna oraz przyrządy kłusownicze w postaci wnyków. Do tego zatrzymany posiadał wypatroszoną zwierzynę oraz ok. 40 kg mięsa, głównie sarniny, pochodzącego ze skłusowanych zwierząt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co grozi kłusownikom?
Z kolei strażnicy leśni z Nadleśnictwa Lubartów podczas rutynowego patrolu, natrafili na wnyki znajdujące się w Ośrodku Hodowli Zwierzyny Rawityn w Lasach Kozłowieckich. Sprawa była o tyle bulwersująca, że umiejscowiono je przy tzw. "podsypie", a więc miejscu, gdzie w okresie zimowym wykładane jest pożywienie dla zwierzyny drobnej.
Sprawca pozostawiał wnyki wykonane z plecionki, która była przywiązywana do tzw. palisad. Do wnętrza takiej konstrukcji sypał ziarna pszenicy mające służyć jako wabik na bażanty – wyjaśnia Kamil Mika, komendant Posterunku Straży Leśnej w Nadleśnictwie Lubartów.
W tym przypadku w działania zaangażowani się również funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie. Wspólna akcja zakończyła się zatrzymaniem kłusownika na gorącym uczynku. W trakcie przeszukiwania jego posesji, w pomieszczeniach gospodarczych ujawniono narzędzia kłusownicze wykorzystywane do nielegalnego pozyskiwania zwierzyny.
Jak się okazało, mieszkaniec Gminy Michów kilka miesięcy wcześniej usłyszał zarzuty za kłusownictwo rybackie. Za tego typu przestępstwa grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo do roku pozbawienia wolności.
Czytaj także: Statek towarowy miał wypłynąć ze Szczecina. Kapitan okazał się mieć... niemal 6 promili alkoholu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.