Dwóch mężczyzn płynęło łodzią na rzece Daly, około 220 km na południe od Darwin w Australii. Nagle uderzyła ona w nieznany obiekt i zaczęła tonąć.
Cudem uszli z życiem.
Byli zmuszeni płynąć pod prąd na pobliską wysepkę, znajdującą się w pobliżu ujścia rzeki. To nie lada wyczyn. Mężczyźni mieli świadomość, że w rzece grasują... krokodyle.
Kiedy wpadli w kłopoty, ich wyposażenie bezpieczeństwa nie było łatwo dostępne w tak krótkim czasie, jaki mieli przed zatonięciem. Mają wielkie szczęście, że przeżyli tę próbę - powiedział "Daily Mail" sierżant Troy Harris z australijskiej policji.
Mężczyźni spędzili na niej dwie noce bez jedzenia i wody. Gdy zauważyli przepływającą łódź, użyli pokrywki od przenośnej lodówki, w nadziei, że ktoś ją dostrzeże.
Kapitan statku dostrzegł obiekt i podpłynął po nich. Najpierw zostali przetransportowani do szpitala w Darwin, a w poniedziałek zostali wypisani.