Jak twierdzi Łukaszenka, w akcji na białoruskim lotnisku udział wzięła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i kierownictwo amerykańskiego CIA, którzy "szkolili terrorystę". Według białoruskiego dyktatora, zatrzymany "sprawca" jest Rosjaninem, ale ma też ukraiński paszport.
Urodzony w Krzywym Rogu, mieszkał na Krymie. Część krewnych w Austrii, część pozostała w Kijowie. Został zwerbowany przez służby specjalne Ukrainy w 2014 roku. Jest specjalistą IT i jest dobrze przygotowany do przeprowadzania aktów terrorystycznych - mówi Łukaszenka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: "Miliardy dolarów". Ujawniono, jak Chiny wspierają Rosję"
Łukaszenka o sabotażyście. "Dotarł z Polski"
Polityk, cytowany przez państwową agencję BiełTa powiedział też, że przedstawiciele SBU "przygotowywali sabotażystę" i jednocześnie zastosowali "najwyższe technologie".
To, co widzieliśmy podczas realizacji operacji na Białorusi, było naprawdę czymś niesamowitym - mówił. Dodał, że za całą akcją stoi Kijów i tam się zaczęła "cała operacja".
Według Łukaszenki "sabotażysta" dotarł na Białoruś z Polski. Jechał z Warszawy do Brześcia, a potem z Warszawy przez Łódź, Rygę i Psków do Mińska. Łukaszenka nadal twierdzi, że rosyjski samolot nie odniósł żadnych znaczących uszkodzeń, poza "zadrapaniami i jedną dziurą w kadłubie", ale to pierwszy przypadek, kiedy przyznał, że rosyjskiej maszynie szybkiego reagowania coś się stało.
Czytaj także: Szokujące słowa Łukaszenki. Liczy na Tuska
Eksplozje na białoruskim lotnisku
26 lutego pojawiły się doniesienia, że rano na lotnisku wojskowym Maczuliszcze pod Mińskiem na Białorusi doszło do ataku dronów. Wówczas opozycyjne kanały poinformowały, że w wyniku wybuchu rosyjski samolot wojskowy A-50 został poważnie uszkodzony i najprawdopodobniej nigdzie nie poleci.
Przedstawiciel opozycyjnej inicjatywy BYPOL Aleksander Azarow powiedział, że stoją za tym białoruscy partyzanci. Według niego uczestnicy rzekomego sabotażu w Maczuliszczach opuścili Białoruś i są już bezpieczni. Dziennikarze, porównując zdjęcia satelitarne, doszli do wniosku, że po incydencie na skrzydłach samolotu pojawiły się czarne plamy.
Później partyzanci ustalili, że maszyna przekroczyła granicę Białorusi z Federacją Rosyjską i poleciała do 325. Zakładu Naprawy Samolotów, który znajduje się w Taganrogu w Rosji. Zlokalizowane tam przedsiębiorstwo, które zajmuje się między innymi naprawą jednostek lotniczych A-50.