Sprawa ogromnego majątku księdza Eugeniusz S. została nagłośniona w grudniu. W reportażu "Superwizjera" dowiedzieliśmy się, że duchowny ma willę wartą ponad 2 mln zł, a w garażu postawił jaguara (cena w okolicach 250 tysięcy złotych). Przez kilka lat dokonał wielomilionowych inwestycji. Nikt jednak nie wiedział, skąd ksiądz miał na to pieniądze.
Jak się okazuje, sprawa rozpoczęła się już w 2003 roku. Urzędnicy z Gdańska sprzedali wówczas lokalnej kurii działkę pod budowę kościoła. Suma sprzedaży wyniosła tylko 34 tys. złotych (2 proc. ceny rynkowej).
Budowę samej świątyni sfinansowali wierni. Nikt jednak nie pilnował wpływu gotówki do kościoła, w efekcie czego ksiądz Eugeniusz S. zgromadził pokaźny prywatny majątek. Wystarczy napisać, że kościół powstał w 2018 roku, a ksiądz nigdy nie przedstawił żadnych rozliczeń w tej kwestii.
Jak czytamy, dopiero po czterech miesiącach od wypłynięcia kompromitujących informacji, ksiądz Eugeniusz S. stracił stanowisko proboszcza parafii na gdańskim Ujeścisku. Na dodatek jego dymisja podzieliła wspólnotę wiernych.
Kościół został postawiony pod ścianą. Dowody były tak ewidentne, że przedstawiciele kurii mieli świadomość, że ten człowiek nie może, czy nie powinien patrzeć ludziom tej parafii w twarz - ocenia dziennikarz Bertold Kittel dla tvn24.pl.
Duże oszustwa księdza
Warto przypomnieć, że przed zakończeniem budowy kościoła Eugeniusz S. sprzedał część działki prywatnemu inwestorowi pod centrum handlowe za kwotę niemal 2 mln zł. Było to niezgodne z przepisami, a miastu należała się bonifikata. Pieniędzy z działki ksiądz Eugeniusz S. nie chciał jednak zwrócić miastu.
Eugeniusz S. miał być także wspólnikiem Bogusława Bagsika, oszusta znanego ze stworzenia piramidy finansowej, któremu pomagał w praniu brudnych pieniędzy. Ponad 100 osób zostało oszukanych na kwotę łącznie ponad 30 milionów złotych.