Na komisariat w Wołdze przyszedł 38-letni Rosjanin Radik Tagirow. Wyznał funkcjonariuszom, że jest seryjnym mordercą znanym jako "maniak znad Wołgi".
To on ma odpowiadać za zabójstwo 26 starszych kobiet, które zginęły pomiędzy 2011 a 2012 rokiem. Robił to z zimną jak lód krwią.
Czytaj także: Włosi ogłosili sensację. WHO będzie to badać
Na podstawie wyników badań kryminalistycznych i analizy biologicznych ustalono, że wszystkie czyny zostały popełnione przez jedną osobę - czytamy w oświadczeniu rosyjskiej policji.
Kobiety, na które polował Tagirow, w większości miały 70 lat lub więcej. Mężczyzna dusił je fartuchami, sznurkiem od bielizny, a często także po prostu własnymi rękoma. Wpraszał się do domu, twierdząc, że jest pracownikiem komunalnym, dzięki czemu ofiary otwierały mu drzwi, a potem zostawały z Tagirowem sam na sam. Wtedy dochodziło do zbrodni.
Czytaj także: "To się skończy". Szef WHO przemówił do świata
Mężczyzna najczęściej polował na swoje ofiary na terenie Samary, Iżewska czy Ufy. W pewnym momencie przestał być aktywny. Od tamtej pory policja wciąż szukała seryjnego mordercy.
Niektóre media podają, że ofiar "maniaka znad Wołgi", bo tak nazwano seryjnego mordercę, było znacznie więcej. Mogło ich być ponad 30, jak podaje "The Sun".
Czytaj także: To nie fotomontaż. Lodowa apokalipsa w Rosji
Wiadomo, że ślady DNA, które zabezpieczono na ciałach ofiar, należały do jednego człowieka. Jak ustalono, genotyp, a także sposób działania napastnika, jest taki, jak Tagirowa. Aby potwierdzić, że to Tagirow jest mordercą, przeprowadzono setki testów genetycznych.
Dlaczego dopiero teraz, kiedy Tagirow sam przyznał się do winy, udało się go schwytać? Jest to spowodowane tym, że morderca bardzo dokładnie sprzątał po sobie miejsca zbrodni. Często dokonywał morderstw w rękawiczkach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.