Tej kamienicy, znajdującej się przy ul. Grzybowskiej na warszawskiej Woli, trudno nie zauważyć. To zapuszczony budynek z 1910 r., otoczony przez nowoczesne biurowce. Okoliczni mieszkańcy w rozmowie z Polskim Radiem RDC powiedzieli, że "dotychczas ta okolica była bezpieczna" i "nic nie wskazywało na to, że takie rzeczy się tutaj dzieją".
Wszystko zmieniło się w niedzielę 7 kwietnia. Najpierw w opuszczonym budynku odkryto jedno ciało. Szybko okazało się jednak, że ofiar jest więcej. Jak dotąd służby znalazły ciała czterech osób.
Jedno było zakopane, trzy pozostałe rozrzucone po piętrach - powiedział "Faktowi" policjant znający kulisy śledztwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z ustaleń "Faktu" wynika, że odkryto zwłoki Polaka i trzech Ukraińców. Ciała były w różnym stanie rozkładu, a na miejscu unosił się fetor. Jak przekazał we wtorek podinspektor Robert Szumiata, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, zwłoki były "przysypane śmieciami, kołdrami, różnego rodzaju przedmiotami".
Zarzuty dla 34-latka z Ukrainy
Ciała mężczyzn były okaleczone, a według nieoficjalnych doniesień "Faktu", ofiary miały rany kłute lub cięte zadane nożem. W tej sprawie zatrzymano już siedem osób: czterech mężczyzn i trzy kobiety. Są to osoby narodowości polskiej i ukraińskiej, w wieku od 30 do 50 lat.
Są to osoby bezdomne, zamieszkujące w tej kamienicy, podobnie jak ofiary — powiedział "Faktowi" rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej prok. Szymon Banna.
Jak poinformował we wtorek prok. Banna, zarzuty dokonania trzech zabójstw usłyszał Andrij S., 34-letni obywatel Ukrainy, natomiast pozostałe osoby usłyszały zarzuty niezawiadomienia o przestępstwie zabójstwa. Prokurator wystąpił z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie wszystkich podejrzanych w tej sprawie.
Służby miała wezwać osoba, która obawiała się o swoje życie. W związku z tym, że na miejscu, prócz policji i prokuratury, pracowała również żandarmeria wojskowa, pojawiły się plotki, że któraś z ofiar lub sprawców służyła w armii. Śledczy zaprzeczają tym doniesieniom. Jak wyjaśnił prok. Banna, teren, który trzeba było przeszukać, jest na tyle duży, że poproszono wojsko o wsparcie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.