Klienci jednego z pensjonatów w Łebie na długo zapamiętają pobyt w tym miejscu. Niestety nie będą to szczególnie przyjemne wspomnienia. Jako pierwszy całą sprawę opisał "Dziennik Bałtycki", do którego zgłosiła się jedna z osób wypoczywających w ośrodku osób. Jak przyznała turystka, wszystko zaczęło się od przykrego zapachu roznoszącego się po całym budynku.
Liczne skargi gości ośrodka skłoniły jego obsługę do znalezienia źródła roznoszącego się po całym budynku fetoru. Wtedy dokonano makabrycznego odkrycia. W pokoju znaleziono rozkładające się zwłoki 37-letniego mężczyzny. Na miejsce wezwano służby, które pod okiem prokuratora prowadziły oględziny miejsca.
Prokurator Patryk Wegner, szef prokuratury rejonowej w Lęborku w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim", wskazywał, że wstępne działania na miejscu wykluczyły, że do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie. Ostateczne przyczyny zgonu mężczyzny ma wykazać sekcja zwłok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pobrano próbki do badań fizykochemicznych z materiału biologicznego, które pomogą w ustaleniu przyczyny zgonu — dodał prokurator.
Turyści nie tak wyobrażali sobie wakacyjny wypoczynek
Znalezienie zwłok mocno wstrząsnęło turystami wypoczywającymi w pensjonacie, którzy z pewnością nie takie wspomnienia chcieliby przywieźć z wakacyjnego wypadu nad morze. Okazuje się, że makabryczne odkrycie nie było jedynym traumatycznym doświadczeniem.
Turystka, która zgłosiła się do "Dziennika Bałtyckiego" relacjonowała, że podczas wynoszenia zwłok z pokoju do karawanu, cały korytarz pokrywała krew i inne wydzieliny z "napuchniętych zwłok". - Właściciel po prostu wziął do ręki mopa, wytarł nim posadzkę, a potem postawił go do wspólnej łazienki. Nawet go nie wyrzucił. Koszmar! - relacjonowała turystka.
Wielu turystów postanowiło zmienić miejsce pobytu, domagając się od właściciela pensjonatu zwrotu pieniędzy. Właściciel ośrodka nie chciał skomentować sprawy.