W sobotę po słowackiej stronie Tatr w okolicach szczytu Mała Wysoka doszło do dramatycznego wypadku. Podczas wędrówki zatłoczonym szlakiem jednej z turystek na głowę spadł głaz, który prawdopodobnie osunął się spod czyjejś stopy.
Wypadek w Tatrach. Konieczna była interwencja
Na miejsce przybył słowacki helikopter ratowniczy, który zabrał ranną do szpitala po polskiej stronie gór. Świadkiem całego zdarzenia był nasz czytelnik, który spędza akurat urlop w Tatrach.
To był makabryczny obrazek. W trakcie podciągania do helikoptera wydawało się, że ciało kobiety było całkowicie bezwładne - powiedział pan Leszek z Bydgoszczy w rozmowie z o2.
Ważny apel turysty
Niebezpieczna sytuacja skłoniła pana Leszka do refleksji. Chodzi o podstawowe zasady bezpieczeństwa na górskim szlaku. Według mężczyzny jeden szczegół mógłby sprawić, że do wypadku w ogóle by nie doszło.
Czytaj także: Polskie góry poza sezonem. Jak zaplanować wypoczynek?
Piszę do was z apelem, bo wydaje mi się, że jedna rzecz mogła zapobiec temu dramatowi. Mogłoby być inaczej, gdyby ranna miała na głowie kask. Brzmi jak banał? Dla mnie brzmiało tak nawet jeszcze 2 godziny po tym wypadku. Aż do momentu, gdy na Rohatce jakiś niedzielny turysta niemal mnie zabił - powiedział nam nasz czytelnik.
- Głaz przeleciał mi pół metra od głowy i 20 cm od głowy osoby pode mną. Uratował mnie refleks i krzyki ostrzegawcze - podkreśla pan Leszek. Jak dodał, od tego momentu zaczął się przyglądać, kto na szlaku miał kask. Naliczył jedynie 6 osób, podczas gdy tego dnia w górach przewijały się setki ludzi.
Czytaj także: Zima w polskich górach. Internauci publikują zdjęcia
Ludzie, to nie jest drogie, można to zakładać tylko na niektórych odcinkach, a dobrze przytroczonego do plecaka nawet nie będziecie czuli. Życie ma się jedno. Uważajcie na siebie - zaapelował pan Leszek.