Do zdarzenia doszło w niedzielę, 27 marca, w parafii Stanisława Męczennika w Stanisławiu Dolnym. Podczas rekolekcji kazanie wygłosił benedyktyn z Tyńca.
Słowa duchownego wywołały oburzenie
Rekolekcjonista ksiądz Jacek z Tyńca w swoim kazaniu odniósł się do wszystkich sfer życia codziennego, od polityki po małżeństwo. Jego śmiałe i kontrowersyjne tezy spowodowały grymas niezadowolenia na twarzach wiernych – czytamy na facebookowym profilu "Pod Klasztorem i Zamkiem – Strona Mieszkańca Gminy Kalwaria i Lanckorona".
Duchowny wygłosił swoje opinie na temat wojny w Ukrainie. Stwierdził, że konflikt wywołali Amerykanie, a teraz "zwalają wszystko na Rosjan". Ponadto powiedział, że polskie kobiety powinny się mieć na baczności, ponieważ "Ukrainki, które przyjechały do Polski, zaraz zaczną uwodzić i odbijać im mężów".
"Rodzice, którzy oddają dzieci do żłobka, nie powinni dziwić się, kiedy zostaną przez nich oddani do domu starców", "Dopóki babcia daje wnuczkowi pieniądze, to jest kochana. Jak pieniążki się skończą, babcia trafi do suteryny", "Pan Jezus kocha tylko ludzi głęboko wierzących, innych wypluwa" – zacytowano najbardziej kontrowersyjne stwierdzenia duchonwego.
Jak przekazuje "Gazeta Krakowska", niewiele osób podeszło do komunii. Część wiernych wyszła jeszcze w trakcie kazania. Co więcej, wśród modlących się była Ukrainka z dwójką dzieci. Lokalni mieszkańcy zaangażowali się w pomoc dla uchodźców i przyjęli ją pod swój dach.
Dla kobiety, która jest sama w obcym kraju, bez męża, która uciekła tu przed wojną, by zaznać spokoju, takie słowa w miejscu, gdzie obiecywano jej wsparcie i pokój, musiały być szczególnie bolesne – przyznał w rozmowie z gazetą jeden z mieszkańców.
W tej sprawie z rzecznikiem prasowym Opactwa Benedyktynów w Tyńcu skontaktowała się "Gazeta Krakowska".
- Dziękujemy wiernym, którzy zdecydowali się zwrócić uwagę na wspomniane nadużycia i zapewniamy, że sprawę traktujemy poważnie. Sytuacja wymaga głębszego namysłu, dziś więc możemy poinformować, że o ile relacje wiernych się potwierdzą, zakonnik zostanie upomniany, zaś opactwo rozważy zastosowanie innych środków dyscyplinarnych, włącznie z zawieszeniem działalności kaznodziejskiej mnicha - powiedział "Gazecie" ojciec Grzegorz Hawryłeczko.
Z kolei ksiądz proboszcz parafii przyznał, że widział wiernych, którzy opuszczali kościół. Sam jednak kazania nie słyszał. Jak przekazał, rozmawiał z księdzem Jackiem. Szczegółów rozmowy jednak nie zdradził.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.