Cała historia rozpoczęła się w 2020 roku, gdy 26-letnia mieszkanka Siemianowic Śląskich skontaktowała się z lekarzem rodzinnym, zaniepokojona zachowaniem 4-miesięcznej córki. Ten poradził jej, aby udała się do szpitala, więc kobieta udała się z dzieckiem do Chorzowskiego Centrum Pediatrii i Onkologii.
Początkowo lekarz rodzinny nie zauważył nic, co wskazywałoby na znęcanie się nad dzieckiem. Ale lekarze w szpitalu stwierdzili krwiaki i złamania, świeże i zagojone. Oprócz tego niemowlę w ich ocenie było także niedożywione, co mogło wskazywać na to, że było mocno zaniedbane przez rodziców.
Czytaj także: Stuhr: Zgłaszam na policję. Miarka się przebrała
Policjanci zaczęli prowadzić swoje śledztwo, jednak kiedy pojawili się w szpitalu, matka dziecka uciekła. Kobieta w sumie miała trójkę dzieci, każde z innym mężczyzną. Dwuletni syn i pięcioletnia dziewczynka zostali umieszczeni w domu dziecka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2020 roku 26-latka mieszkała z dziećmi i 31-letnim mężczyzną, który jest ojcem jej dwuletniego syna. Ostatecznie oboje zostali aresztowani pod zarzutem znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, za co groziło im do 10 lat więzienia.
Zapadł wyrok w sprawie matki. Ważna decyzja
Po trzech latach od dramatycznych wydarzeń, matka dziecka usłyszała wyrok. Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", w przypadku 29-latki sąd nie miał wątpliwości co do jej winy, ale zmienił kwalifikację czynu z usiłowania zabójstwa na znęcanie się nad dziewczynką.
Ostatecznie została skazana na 7,5 roku więzienia. Musi też dokonać wpłaty 200 tys. zł zadośćuczynienia dla swojej córki, która obecnie ma trzy lata, ale ze względu na wcześniejszy uraz mózgu, dopiero teraz uczy się mówić i chodzić.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.