Do tragicznego zdarzenia doszło 1 lutego ubiegłego roku w miejscowości Woolwich pod Londynem. Około północy, chwilę po nocnym karmieniu, 6-tygodniowa dziewczynka Lilly-Marie Harris zasnęła w ramionach swojej matki. Chwilę później w sen zapadła także przemęczona rodzicielka.
Tragedia po karmieniu noworodka. Dziecko nie żyje
Około godziny 3:00 przebudził się ojciec malucha. Mężczyzna z przerażeniem zauważył, że dziecko wysunęło się żonie z rąk i znalazło się pod jej ciałem. Dziewczynka nie wykazała żadnych oznak życia.
Mężczyzna natychmiast obudził partnerkę i wezwał pogotowie. Lilly-Marie przewieziono do szpitala Queen Elizabeth Hospital w Woolwich ze stwierdzonym zatrzymaniem akcji serca. Lekarze przez dwie doby robili, co w ich mocy, by uratować niemowlę.
Czytaj także: W dniu ślubu zaczęła rodzić. To jej nie przeszkodziło
Medykom w końcu udało się przywrócić pracę serca małej pacjentce, jednak biło ono bardzo wolno. - Jej źrenice były nieruchome i rozszerzone, brzuch miękki i nie było ruchów oddechowych - donosi "MyLondon".
Tomografia komputerowa wykazała następnie, że dziecko doznało poważnego uszkodzenia mózgu z powodu niedotlenienia. Niestety, życia dziewczynki nie udało się uratować. 3 lutego przed południem Lilly-Marie została odłączona od aparatury medycznej.
Na podstawie sekcji zwłok stwierdzono, że dziecko zmarło wskutek "uogólnionego i rozlanego niedokrwienia mózgu i rdzenia kręgowego, w wyniku niebezpiecznego środowiska spania, w tym spania blisko z osobą dorosłą".
O tragicznym incydencie ponownie zrobiło się głośno właśnie teraz, ponieważ w tym tygodniu zakończył się proces w sprawie śmierci dziewczynki. Sąd uznał, że zgon Lilly-Marie był wynikiem "nieszczęśliwego wypadku".