Izabela S. zmarła w szpitalu w Pszczynie. Jednak jak doszło do tego, że kobieta nie przeżyła?
Jej stan pogarszał się z chwili na chwilę. Lekarze w końcu podjęli próbę ratowania jej życia, jednak bezskutecznie. Jedni twierdzą, że lekarze zrobili wszystko, aby uratować 30-letnią kobietę, która właśnie straciła dziecko. Inni uważają, że to lekarze zawinili w głównej mierze.
Czytaj także: Nowe wyzwanie Joanny Jędrzejczyk. Wiele gwiazd na korcie
Jedno jest pewne - ostatecznie nie wiadomo, kto zawinił, a to wykazać ma śledztwo. Swoją opinią na ten temat podzieliła się z mediami jednak mama zmarłej Izabeli. Barbara Zientek, która zgodziła się porozmawiać z redakcją Faktu, jest zrozpaczona, a winy za śmierć córki dopatruje się m.in. w postawie lekarzy.
Mama zmarłej Izabeli o lekarzach
Jak doszło do tego, że Izabela S. ostatecznie nie wyszła ze szpitala żywa, czego nikt, a już na pewno w jej wieku, by się nie spodziewał? Szczególnie mama zmarłej, która wciąż nie może pogodzić się z tym, co spotkało jej dziecko. Zdaniem kobiety lekarze źle potraktowali córkę, choć użyła o wiele ostrzejszych słów...
Przecież była pod opieką lekarzy. Była w szpitalu. Oni potraktowali ją jak śmiecia - mówi Barbara Zientek (Fakt).
Kobieta wciąż i wciąż czyta ostatnie wiadomości, jakie otrzymała od swojej córki. Z ich treści doczytuje się, że córka "czekała na śmierć".
Ona czekała tylko na śmierć. (...) Córka nie chciała mnie martwić, bo jestem po wypadku. Do głowy mi nie przyszło, że Izunia nie ma tam opieki. Gdybym wiedziała, zadzwoniłabym na policję, zawiozła ją do innego szpitala, poruszyłabym niebo i ziemię - mówi mama Izabeli, jednocześnie dzieląc się swoimi emocjami, z których wynika, że także niepotrzebnie siebie po części obarcza winą za to, co się stało.