Do teraz nie milkną echa rozstania Blanki Lipińskiej i Barona. Ostatnio trzy grosze postanowiła dorzucić Ewa Minge. W brutalny sposób zmieszała celebrytę z błotem.
Baron uprawia marketing przy okazji seksu. Nie rozumiem, jak można się w nim zakochać, ale jestem pewna, że nie problem go pozyskać. Warunek, sukces większy, jak jego choćby chwilowy, gorące nazwisko, do którego przyklejenie się wydłuży... dredy - pisała.
Na reakcję Blanki nie trzeba było długo czekać. - Wypowiadając się publicznie w tak krzywdzącym tonie o Aleksandrze, powinna Pani serdecznie przeprosić jego. Czytając Pani wcześniejsze podłe i zgorzkniałe słowa, mogę tylko powiedzieć, że większej głupoty i echa gawiedzi nie widziałam dawno... I kogo, jak kogo, ale Pani o to nie podejrzewałam - ripostowała Lipińska.
Tak, mamy ze sobą doskonały kontakt. Tak, rozmawiamy i szanujemy się, a nawet WIDUJEMY. Teraz niech wszystkie portale zrobią z tego tanią sensację i temat wyczerpany! NARESZCIE! Wiem, że prawda nie jest tak atrakcyjna jak spekulacje, ale jakoś to przeżyjecie - dodawała.
Zapewniała, że "nie ma żadnej dramy". "Wciąż jesteśmy dla siebie wsparciem i mądrością. Robienie ze mnie ofiary wykorzystanej przez "bawidamka". Ludzie serio? Przecież to ja go sobie wymyśliłam i uwiodłam, a nie on mnie" - pisała Blanka.
Baron odpowiada na słowa Minge. Krótko i na temat
Baron też zareagował. Udostępnił na InstaStory komentarz Blanki, a także dorzucił kilka słów od siebie... To chyba zamyka sprawę.
Blanka wypowiedziała się z nas oboje. Dziękuję. Wysyłam wam światło - przekazał Baron.
Czytaj także: Msza zamieniła się w piekło. Wstrząsające sceny
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.