Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...

Marta została spisana w lesie. Grozi jej 1000 zł kary

682

W grudniu pani Marta odwiedziła protestujących przeciwko wycince Puszczy Bukowej koło Szczecina. Wówczas została spisana przez policjantów. Wtedy jeszcze zupełnie nie spodziewała się, że może jej grozić aż 1000 zł kary.

Marta została spisana w lesie. Grozi jej 1000 zł kary
Puszcza Bukowa (Wikimedia)

Protest w Puszczy Bukowej odbył się na początku grudnia 2022 roku. Pod szyldem "Dziki Ruch Oporu" dwie działaczki rozbiły obóz w miejscu wycinki lasu. Na drzewach rozwieszono natomiast wymowne transparenty.

Protest trwał w sumie kilka dni. Zakończył się ogniskiem, w którym uczestniczyły wspomniane działaczki i miłośnicy Puszczy Bukowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Cud na Orlenie. "To nie jest sprawa Obajtka. To sprawa oszustwa"

Obóz "Dzikiego Ruchu Oporu" odwiedzali między innymi mieszkańcy Szczecina i okolic. W tym gronie znalazła się choćby pani Marta. Przy okazji jej wizyty w Puszczy Bukowej pojawił się samochód Straży Leśnej i radiowóz policji.

Strażnik leśny, nie wysiadając z samochodu, pokazał palcem policjantom grupkę ludzi. Policjanci podeszli czynić swoją powinność, a terenówka straży leśnej natychmiast odjechała - zrelacjonował szczecińskiej "Gazecie Wyborczej" Paweł Herbut z "Klubu Kniejołaza".

Policjanci spisali dane protestujących, ale i Marty, która uczestniczką protestu nie była. - Byłam na miejscu, zrobiłam trochę zdjęć, podeszłam do dziewczyn, porozmawiałyśmy i to wszystko - zaznaczyła w rozmowie z "GW".

Kara za wizytę w lesie

10 stycznia z Martą skontaktował się dzielnicowy. - Powiedział mi, że ma zgłoszenie dotyczące protestu w puszczy, że mam się stawić do złożenia wyjaśnień. Zaczęłam wypytywać, czy coś mi grozi i o co chodzi. Usłyszałam, że miałam się nie dostosować do poleceń funkcjonariuszy mających nakazywać opuszczenie miejsca protestu, a do tego jeszcze miałam podać błędne dane - przekazała, cytowana przez "Wyborczą".

Ostatni zarzut bardzo ją zdziwił. Dzielnicowy bowiem bez problemu dotarł do jej domu. Gdy jej tam nie zastał, powiadomił o problemie bliskich Marty, a potem skontaktował się z nią telefonicznie. Kobieta przypuszcza, że pewnie w stresie pomyliła datę urodzenia.

W puszczy nie usłyszałam zaś od policjantów, że mam opuścić to miejsce. Nie było nawet jakiejś próby pouczania. Po prostu nas spisano. Dziś zaś usłyszałam od dzielnicowego, że grozi mi tysiąc złotych kary. Traktuję to po prostu jako zastraszanie - przekazała za pośrednictwem "GW".
Autor: MDO
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Zagrożenie atakiem rakietowym w Ukrainie. Parlament odwołuje posiedzenie
Co zamiast gwiazdy betlejemskiej? Te rośliny ozdobią dom na święta
Bójka w Płocku z udziałem Kolumbijczyków. Prokuratura zabrała głos
Gwiazda betlejemska gubi liście? Ten domowy nawóz rozwiąże problem
Episkopat krytykuje edukację zdrowotną. "Jest sprzeczna z konstytucją"
To już pewne. Orban zapowiada, co zrobi z premierem Izraela
Polscy żołnierze w Korei Południowej. Trwają szkolenia
Zamiokulkas ma żółte liście? Wsadź to do doniczki, a problem zniknie
Czy grozi ci mandat, jeśli nie odśnieżysz auta? Odpowiedź nie jest oczywista
Pojechali na osiedle Czarnka. "O tym panu nie będę rozmawiał"
Przyspieszył nagranie z Putinem. Oto co zobaczył
Nowak o nowym przedmiocie w szkołach. "Trzeba stanąć do konkretnej walki"
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić