Lądek-Zdrój to znana miejscowość uzdrowiskowa w Kotlinie Kłodzkiej. W miniony weekend przez miasto przeszedł kataklizm, który odmienił życie mieszkańców. Ci, którzy pamiętają powódź z 1997 r., twierdzą, że tym razem było znacznie gorzej. Zniszczenia są potężne, zalane zostały domy i biznesy.
Reporter RMF FM rozmawiał z panią Agnieszką, właścicielką pralni w Lądku-Zdroju. - Kobieta marzyła o własnej firmie, a gdy udało jej się zrealizować to marzenie, nadała imiona zakupionym sprzętom.
Wielki Artur, Robert, Halina (po mamie pani Agnieszki), Krystyna (na cześć teściowej), odkurzacz Marcin - wylicza kobieta, z trudem powstrzymując łzy.
Niestety woda doszczętnie zniszczyła firmę pani Agnieszki. Zalany sprzęt nie nadaje się już do użytku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta pokazuje otrzymanego w prezencie aniołka, który miał "strzec" biznesu. Został przymocowany do ściany nad drzwiami, prowadzącymi do pomieszczenia socjalnego. Niewiele brakowało, a i aniołek znalazłby się pod wodą.
Szabrownicy w Lądku-Zdroju
W sieci pojawiło się mnóstwo dramatycznych relacji, zdjęć i nagrań z Lądku-Zdroju. W mieście brakuje wody, prądu i gazu. W scenerii, przywodzącej na myśl kadry z horrorów, rozgrywa się dramat mieszkańców. Niektórzy stracili dorobek życia.
W tej trudnej sytuacji ludzie jednoczą się i dzielą wszystkim, czym mogą. Niestety, nie brakuje również tych, którzy próbują się wzbogacić na ludzkiej krzywdzie. Okazuje się, że w mieście grasują szabrownicy.
(...) Natura ludzka bywa okropna i osoby, które nie są ludźmi, tylko hienami, próbują wykorzystać biedę ludzką, żeby się na tym wzbogacić, albo zaspokoić własne, prymitywne instynkty - poinformował burmistrz Tomasz Nowicki na antenie TVN24.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.