Tomasz Golus, hodowca ryb z okolic Maszewa, musiał zutylizować 4 tony karpi. Jak przekazał TVN24, podejrzewa, że doszło do zanieczyszczenia stawów.
Cztery tony śniętych ryb
Dziwne zachowanie karpi zauważył w poniedziałek 20 grudnia. "Dziwnie się kręciły, pobierały powietrze znad wody" - opowiadał mężczyzna.
Czytaj także: Wigilia w piątek. To oznacza zakaz. Ksiądz mówi wprost
Wyglądały, jakby dostawały skurcze, wykonywały różne dziwne ruchy, wyskakiwały ponad wodę, a nad wodą unosił się zapach taki, jaki wydziela farba czy rozpuszczalnik. Myślimy więc, że woda została zatruta, a 4 tony śniętych ryb, nie tylko karpia zresztą, zostały po prostu zutylizowane - mówił właściciel.
Sprawa została zgłoszona na policję, która rozpoczęła już dochodzenie. Próbki wody zostały pobrane przez inspektorów Zakład Higieny Weterynaryjnej w Poznaniu. Wyniki będą w najbliższych dniach.
Jak dodał hodowca woda dziwnie pachniała - rozpuszczalnikiem albo farbą. Mężczyzna podejrzewa, że mogła zostać skażona.
Na tę chwilę nie jestem w stanie oszacować, jakie poniosłem straty, bo nie dość, że musiałem odwołać zamówienia, to jeszcze muszę ponieść koszty utylizacji. Hodowla mojego sąsiada także musiała zostać zutylizowana, stracił niecałą tonę ryb – dodał pan Tomasz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.