71-letni nożownik od rana miał zachowywać się agresywnie. Zaczepiał ludzi na poznańskim Łazarzu. Niestety, nikt nie zareagował na jego zachowanie i nie wezwał służb. Ostatecznie doprowadziło to do tragedii.
Fakt dotarł do osób, które były od rana zaczepiane przez Zbysława C. Jedna z kobiet mówi, że "gdyby ją zaatakował, dostałby cios laską".
Mówił coś do siebie, miał niespokojny wzrok. Wyglądał jak ktoś, kto ma problemy psychiczne. Przeszłam obok, bo się spieszyłam. Jakby mnie zaatakował, to by dostał laską. Później zaczepiał jakiegoś starszego pana - mówi Faktowi pani Maria.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dorośli nie bali się Zbysława C. i lekceważyli jego zachowanie. Mężczyzna był uzbrojony w scyzoryk i nóż kuchenny. Prawdopodobnie od rana próbował kogoś zabić. Najpewniej z tym zamiarem wszedł do pobliskiego sklepu.
Chciał zabrać piwo, straszył, że mnie zabije. Klienci często się tak zachowują. Nie przejęłam się tym. Powiedziałam, tylko żeby spróbował - mówi Faktowi ekspedientka, która kojarzyła 71-letniego mordercę.
Według jej relacji "przychodził często po piwo, ale zwykle nie był agresywny".
Szaleniec zabił bezbronnego chłopca - najpewniej bez powodu
Na odchodne rzucił do ekspedientki, że ta teraz "zobaczy, co się stanie i się zdziwi". Niestety, zrealizował swoją obietnicę. Rzucił się na grupę przedszkolaków i ugodził śmiertelnie nożem 5-letniego Maurycego.
Można żałować, że nikt z zaczepianych przez Zbysława C. osób nie zadzwonił po służby. To być może uchroniłoby dziecko przed tragiczną śmiercią.
Przypomnijmy, że Zbysław C. zabił dziecko jednym ciosem, zadanym kuchennym nożem. 5-latek zmarł w szpitalu. Do tragedii doszło w środę (18 października).
Napastnika zatrzymał pracownik jednej z poznańskich firm realizujących usługi komunalne, Grzegorz Konopczyński. Być może on i policjantka po służbie uratowali życie również innym osobom.