Guru czarnej magii w leśnym klasztorze Siri Chan w Kamphaeng Phet twierdzili, że ciała, w tym zwłoki dziecka, dawały wyznawcom nadprzyrodzone moce.
Kiedy władze wdarły się do kryjówki położonej wśród bambusowego lasu odkryły siedemnaście grobów z dwunastoma ludzkimi ciałami, w tym czterema niedawno zmarłymi i ośmioma szkieletami.
Czytaj także: Makabra w Kenii. Części ciał dryfowały w morzu śmieci
Grobowce, jak donosi Dailymail zostały wyłożone liśćmi bananowca i solą, tak aby zakonserwować ciała. Przygotowane w ten sposób mogły być wykorzystane do rytuałów kultowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przywódca kultu Phra Ajarn Saifon twierdził wcześniej, że grupa religijna ma 69 oddziałów w całej Tajlandii. w wywiadach twierdził też, że posiada nadprzyrodzone zdolności, dzięki czemu może na przykład zamieniać się ciałami z innymi ludźmi.
Teraz funkcjonariusze policji sprawdzą, jak ciała znalazły się w klasztorze.
Wszczęto śledztwo. Jeśli stwierdzimy, że coś jest nie tak, przeprowadzimy śledztwo w sprawie zarzutów ukrywania zwłok - powiedział pułkownik policji Anek Chansorn z policji prowincji Kamphaeng Phet.
Policja dodała, że znaleziono dokumentację świadczącą o tym, że krewni zmarłych przekazali ciała klasztorowi. Obecnie trwają testy DNA, które mają umożliwić rodzinom zgłoszenie się po zwłoki.
Prowincjonalne Biuro Buddyzmu Kamphaeng Phet nakazało zaprzestanie innych działań w leśnym klasztorze Siri Chan. ale członkowie kultu nie widzą problemu w swoich praktykach.
"Klasztor naucza czegoś oryginalnego, czego nie można nauczyć się w zwykłych świątyniach - mówi cytowana przez Dailymail członkini zgromadzenia.
Czytaj także: Sekta pod Warszawą. Jest decyzja kardynała Nycza