Otruty nowiczokiem przywódca rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalny jest świadomy, że przed nim długa droga do całkowitego wyzdrowienia. Ale jak mówi w wywiadzie dla BBC, radzi sobie już dużo lepiej i zapewnia, że w końcu wróci do Rosji.
W zeszłym tygodniu, w swoim pierwszym wywiadzie od opuszczenia berlińskiego szpitala Charité, Nawalny powiedział, że to Władimir Putin odpowiada za jego otrucie.
Zapewniam, że za tym aktem stoi Putin, nie widzę innego wytłumaczenia - powiedział Nawalny w zeszłym tygodniu niemieckiemu dziennikowi "Der Spiegel".
Czytaj także: Władimir Putin o Nawalnym: "Mógł otruć się sam"
Tymczasem w najnowszym wywiadzie dla BBC rosyjski opozycjonista opowiada o tym, co się stało gdy trucizna zaczęła działać. Nawalny opowiada, że czuł się niezdolny do skupienia się na niczym. Później w szpitalu miał kilka "faz przebudzenia i to był najbardziej piekielny okres".
Przez długi czas miałem halucynacje - powiedział Nawalny.
Nawalny mówi, że wydawało mu się, że jego żona Julia, lekarze i jego kolega działacz Leonid Wołkow mówili mu, że miał wypadek, w którym stracił nogi.
Chirurg miał mi dać nowe nogi i nowy kręgosłup, byłem przekonany, że to było całkowicie prawdziwe, dlatego dręczyły mnie halucynacje w nocy - wspomina.
Jednak jak przyznaje, jego głównym problemem jest sen.
Straciłem nawyk snu i jest mi trudno zasnąć bez tabletek nasennych. Nigdy nie miałem tego problemu - przyznaje Nawalny.
Nawalny mówi, że często jest badany i fizycznie dość szybko dochodzi do siebie.
Mam też drżenie rąk, są nieprzewidywalne. Czasami czuję się trochę rozkojarzony, chodzę na spacery dwa razy dziennie. Najtrudniejsze jest dla mnie wsiadanie i wysiadanie z samochodu - wyznaje rosyjski aktywista.
Nawalny przyznaje, że nie odczuwa bólu, jednak często się frustruje, gdy nawet taka prosta rzecz jak rzucenie piłki wydaje się być jak pchnięcie kulą w lekkoatletyce.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.