W Limanowej trwa kuriozalna walka pomiędzy urzędnikami a właścicielką jednej z działek. Kilkanaście miesięcy temu miasto postawiło wiatę na przystanku autobusowym przy ul. Tarnowskiej. Jak się jednak okazało, obiekt zlokalizowano na działce należącej do prywatnego właściciela.
Kobieta zdecydowała o blokadzie dostępu do przystanku. Jednocześnie podjęła ona decyzję o staraniu się o odszkodowanie z tytułu zajętej przez miasto własności prywatnej.
Jak donosi Gazeta Krakowska, we wrześniu otrzymała ona niekorzystną decyzję od Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Uchylił on postępowanie administracyjne, ale kobieta twierdzi, że sprawa może trwać w nieskończoność, bowiem nadzór budowlany nie ma kompetencji do podważenia decyzji wojewody małopolskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O sprawie wiedzieli, ale nie załatwili. Kłopotliwy przystanek jest nieczynny
Cała sprawa dzieje się mimo tego, że burmistrz Limanowej w ubiegłym roku przyznał, że wiata przystankowa częściowo jest położona na terenie prywatnym. Jak twierdzi Władysław Bieda, włodarz gminy, sprawa działki miała być omówiona z ówczesnym właścicielem.
Ten jednak zmarł, a sprawy spadkowe przedłużały się na tyle, że uporządkowanie sytuacji związanej z własnością gruntu wykorzystywanego przez miasto stało się - według urzędu - niemożliwe.
Choć burmistrz zapowiedział rychłe uporządkowanie sytuacji, przystanek od kilku jest nieczynny. Co więcej, kobieta zapowiada, że mimo trwającego impasu nie zamierza odpuszczać:
Nie zostawię tak tego. Gdy otrzymam stosowne pismo, wystosuję skargę na taką, a nie inną decyzję. Nie dostałam żadnego odszkodowania od Miasta, o które się ubiegam, nawet nikt się ze mną nie kontaktował… Tak się nie robi, tym bardziej, że wina jest oczywista. Od kilku dni do przystanku nie ma dojścia, to przecież teren prywatny i tego się trzymam. W przypadku braku odpowiedzi od Urzędu Miasta w Limanowej podejmą dalsze działania - zapowiada w rozmowie z Gazetą Krakowską.