W poniedziałek minister Michał Dworczyk udzielił wywiadu w siedzibie Polskiego Radia. Następnie pojechał na obchody kolejnej miesięcznicy smoleńskiej. Na mszę gnał limuzyną.
W pewnym momencie jego kierowca wyciągnął policyjny kogut na dach i włączył niebieskie sygnały świetlne. Dworczyk w rozmowie z "Faktem" przyznał, że oprócz świateł były jeszcze sygnały świetlne. Dzięki temu kierowcy rozjeżdżali się na boki przed pędzącą limuzyną Dworczyka - pisze "Fakt".
Czytaj także: Wideo z Kaczyńskim obiega sieć. Dała mu dziecko
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przedstawiciel rządu odniósł się już do tej sprawy. Przeprosił, a ponadto zadeklarował, że rezygnuje z wykorzystywania samochodu służbowego.
Szanowny Panie Redaktorze, w związku z sytuacją na drodze w dniu 10 lipca br. i użyciem na krótkim odcinku trasy sygnałów dźwiękowych i świetlnych w samochodzie służbowym, którym podróżowałem jako pasażer, zrezygnowałem z wykorzystywania samochodu służbowego. Będę poruszał się samochodem prywatnym oraz środkami publicznego transportu. Przepraszam za zaistniałą sytuację - przekazał minister Dworczyk w oświadczeniu, które opublikował "Fakt".
Kara dla kierowcy Dworczyka?
Tabloid spostrzegł, że sprawy nie można uznać za zamkniętą. Wszystko dlatego, że kierowca Michała Dworczyka może zostać ukarany dotkliwą grzywną
W przypadku dokonania naruszeń przepisów, przy bezprawnym korzystaniu z sygnałów uprzywilejowania, można skierować nawet wniosek do sądu o ukaranie. Jeżeli bezprawnie używałby sygnałów uprzywilejowania i stworzyłby realne zagrożenie bezpieczeństwa ruchu, za to grozi nawet kara grzywny do 30 tys. zł - powiedział "Faktowi" Marek Konkolewski, ekspert od bezpieczeństwa ruchu drogowego i były policjant.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.