oprac. Aneta Polak| 

Mieszkańcy Poznania terroryzowani przez sąsiadów. "Pozabijam ich"

290

Mieszkańcy jednego z poznańskich osiedli żyją w strachu. Wszystko przez nieproszonych lokatorów, którzy wprowadzili się do opuszczonego budynku przy ulicy Ciechocińskiej. Niedawno jeden z nich wybiegł na ulicę krzycząc: "Pozabijam ich! Gdzie jest ta siekiera?". - Przestaliśmy czuć się bezpiecznie – mówią okoliczni mieszkańcy w rozmowie z "Głosem Wielkopolski".

Mieszkańcy Poznania terroryzowani przez sąsiadów. "Pozabijam ich"
Mieszkańcy poznańskiego osiedla obawiają się nowych lokatorów (Licencjodawca)

Jak opisuje "Głos Wielopolski", w budynku przy ul. Ciechocińskiej w Poznaniu miała powstać fundacja ParaFutura, wspierająca osoby, które wychodzą z domu dziecka. Plany spełzły jednak na niczym. W opuszczonym budynku faktycznie pojawili się nowi lokatorzy, ale tacy, którzy zażywają narkotyki, piją alkohol, wszczynają burdy i terroryzują okolicznych mieszkańców.

Widujemy ich pijanych, a sąsiedzi twierdzą, że często są także pod wpływem innych substancji. Nowych mieszkańców jest coraz więcej i często wdają się w bardzo głośne awantury – relacjonuje "Głosowi Wielkopolski" jedna z mieszkanek osiedla Podolany.

Sąsiedzi skarżą się na hałas, a przy tym po prostu martwią się o swoje bezpieczeństwo. Jak wynika z relacji mieszkańców osiedla, niedawno jeden z nowych lokatorów budynku wybiegł na ulicę, wykrzykując przy tym: "Pozabijam ich! Gdzie jest ta siekiera?".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Groźne odkrycie operatora koparki. Natychmiast wezwał służby
Sprawa wygląda katastrofalnie, kilkukrotnie na osiedlu była policja. Ludzie nie czują się tu bezpiecznie. Nie do końca wiadomo, co tam się dzieje w środku – skarżą się rozmówcy lokalnej gazety.

Ul. Ciechocińska w Poznaniu. Fundacja, która nie istnieje

Inicjatorem powstania wspomnianej fundacji miał być Simon Cross, który – jak twierdzi "Głos Wielkopolski" – podawał się również za administratora budynku przy ul. Ciechocińskiej (mieli mu uwierzyć nawet policjanci).

Mężczyzna przekonywał ponadto, że trwa proces rejestracji fundacji, a w lokalu zamieszkały osoby bezdomne, którym na to pozwolono. Potem przyznał, że nie wysłał nawet wniosku o utworzenie fundacji. Tłumaczył się problemami zdrowotnymi.

W tej sprawie jest jednak więcej niejasności. Fundacja miała przejąć nieruchomość na mocy postanowienia syndyka upadłościowego. Okazało się, że to nieprawda. Mieszkańcy osiedla ustalili, że dla nieruchomości "nie ma żadnego syndyka".

Właścicielem okupowanego przez bezdomnych budynku jest Instytut Tradycyjnej Medycyny Tybetańskiej z siedzibą w Warszawie. Ten wykazał się sporą cierpliwością i zdecydował, że skłotersi mogą zostać w lokalu do końca sierpnia. Jeśli do tego czasu nie opuszczą budynku, sprawą zajmie się policja.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić