Do ataku na ks. Lecha Lachowicza doszło 3 listopada w parafii św. Brata Alberta w Szczytnie. Duchowny został brutalnie pobity przez napastnika, który chciał go okraść. Życie księdza uratowała gospodyni, która spłoszyła agresora, używając do tego gazu pieprzowego.
Ks. Lachowicz trafił do szpitala w stanie krytycznym. Od kilku dni lekarze walczą, aby go uratować. Napastnikiem okazał się 27-letni Szymon K. Mężczyzna przyznał się do usiłowania zabójstwa. W trakcie zeznań dodał, że chciał nie tylko zamordować księdza, ale też go okraść. Brakowało mu pieniędzy po pobycie zarobkowym w Holandii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy mówią o dramacie ks. Lachowicza
Osoby, które mieszkają w Szczytnie, nie mogą uwierzyć, że doszło do tak wielkiego dramatu. Wielu z nich ma bardzo dobre zdanie o duchownym, który w przeszłości miał przyjaźnić się m.in. z ks. Jerzym Popiełuszko.
To straszne co się stało, jak tak można toporem zakatować człowieka, a jeszcze księdza. Żyjemy w strasznych czasach. Ksiądz Lech nie odmawiał nikomu pomocy, jego dziwi kościoła były otwarte dla wszystkich. To prawdziwy ksiądz, skromny, pracowity i prawy - mówi 77-letnia mieszkanka Szczytna w rozmowie z "Super Expressem".
Inna kobieta dodaje, że ks. Lech Lachowicz był "patriotą z krwi i kości". Zauważa też, że poglądy duchownego nie zawsze podobały się mieszkańcom.
To był dobry ksiądz, miał radykalne poglądy, często politycznie niepoprawne. Był dobrym człowiekiem, walczył o życie nienarodzonych. Czasem jego kazania było mocne, dosadne i wielu się niem podobały - mówi 67-latka, która zna duchownego.