Teoretycznie motorniczy jeździ tramwajem od przystanku do przystanku i otwiera ludziom drzwi. Chociaż nawet nie – nowe tramwaje wymuszają na pasażerach samodzielne naciskanie przycisku w celu wyjścia bądź wejścia do pojazdu. Może się wydawać, że motorniczy ma monotonne zajęcie.
Nic bardziej mylnego. Tramwajarze to często pasjonaci. Ich pożyteczna praca ma wiele plusów. Jeden z nich jest chyba przeważający. To czynnik ludzki — pasażerowie. To zdaje się być solą tej pracy. Pasażerowie ciekawi świata, nietuzinkowi. Codziennie każdy tramwajarz widuje ich setki.
Jeden z poznańskich motorniczych postanowił opisywać swoją pracę na Facebookowym fanpage’u. "Spojrzenie na świat okiem motorniczego z Poznania" tak opisuje profil EJBER Z BIMBY. Tym razem tramwajarz przewoził, jak sam ich określił, dwóch sportowców. Sytuacja mogła zakończyć się dramatycznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na przystanku "Dworzec Zachodni" wchodzi dwóch sportowców po zajęciach fizycznych. Dlaczego sportowców? Mieli firmowy dres w trzy paski. Dlaczego po zajęciach? Uzupełniali elektrolity i witaminy z grupy B. Jeden miał witaminę B1(jedno piwo), a drugi witaminę B2 (dwa piwa) - czytamy początek historii, która wydarzyła się w jeden z sobotnich wieczorów.
Zobacz również: Strażacy chcieli gasić pożar, rzucili się na nich z pięściami. "Nie możemy zrozumieć"
Dalej tramwajarz opisuje, że panowie mogli być bokserami. Najprawdopodobniej od stoczonych walk każdemu brakowało kilku zębów. Pech w tej historii chciał, że kiedy "sportowcy" mieli wysiadać, tramwaj podczas hamowania wpadł w poślizg.
(...)wozem nieźle szarpnęło. (...)Tak. W tym samym momencie Panowie wstawali w celu opuszczenia wozu. Ten co miał witaminę B1 trzymał się jedną ręką rurki, a drugą piwa. Ten co miał witaminę B2 trzymał się tylko piw, więc przytulił się głową do szklanych drzwi kabiny. "No to zrobią ze mnie worek treningowy" pomyślałem - czytamy o kulminacyjnym momencie całej historii.
Okazało się, że byli to "sportowcy" grający "fair play". Najpierw jeden drugiemu pomógł odkleić się od szyby. A potem postanowili przywitać się z motorniczym.
Otóż jakie wielkie było moje zdziwienie gdy ten wciąż przyklejony do szyby, zostawiając zaciek ze śliny wycedził "Mjiłeho wieszoru Panie Moforniszy!".(...) Wyszli, pokazali "zdrówko", pomachali i poszli - zakończył historię tramwajarz.
Lekkie pióro i cięty humor motorniczego docenili internauci. "I tak powinno być. Kulturalnie panie kierowniku" - napisał jeden z komentujących. Drugi trafnie ocenił, że o awanturze nie mogło być mowy. "Przecież sam piszesz ze to Sportowcy, a nie jakieś huligany".