Do tej pory 99 proc. grania Błażeja przypadało na Polskę, głównie na Sopot. Jednak teraz wsiadł w samochód i ruszył w trzytygodniową podróż po Europie.
Pierwsze było Monachium, gdzie na granie trzeba było mieć zezwolenia. Po Monachium przyszła pora na Weronę gdzie, mimo późnej godziny, zdecydował się wyjść i zagrać na ulicy.
Nikomu to nie przeszkadzało, mimo późnej pory. Pomyślałem, że we Włoszech faktycznie można grać, nikt nie robi większego problemu - relacjonował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marne warunki pogodowe sprawiły, że Błażej następnego dnia ruszył do Rzymu. Tam zaczął od występu w sąsiedztwie Koloseum. Nic nie zwiastowało późniejszych problemów.
Było super, przyszła duża grupa Polaków, zrobiliśmy duży występ. Jeden z obecnych polecił mi Piazza Trilussa, bo to najlepsze miejsce do grania. Poszedłem tam i grałem przez godzinę i również było super - przyznał.
W poniedziałek z miejscem na występ już nie było tak łatwo - muzyk zorientował się, że bardziej oblegane lokalizacje są pilnowane przez policję. Wrócił więc na plac, na którym grał dzień wcześniej. Byli tam też artyści, którzy się zmieniali. Błażej czekał więc na swoją kolej.
Znowu miałem super występ. Ale gdzieś po godzinie przyszło trzech mężczyzn, ubranych po cywilnemu. Pokazali mi swoje odznaki jako żandarmi i powiedzieli, że mam się wylegitymować i pójść z nimi. Pytałem, czy to jest konieczne, powiedzieli, że tak, że ktoś zadzwonił i muszą to zrobić. Powiedzieli, że będą musieli zabrać mój sprzęt. Pojechaliśmy na posterunek - przyznał Polak.
Błażej otrzymał mandat w wysokości 50 euro, który musiał opłacić, żeby móc odzyskać skonfiskowany sprzęt. Jednak i na to przyszło mu poczekać.
Pytałem, kiedy będę mógł odebrać sprzęt, a oni że za dzień albo dwa. Nie rozumiałem tego, mówili że muszą poczekać na jakąś odgórną decyzję - mówił.
Po upływie dwóch dni karabinierzy mieli do niego zadzwonić aby zgłosił się po odbiór sprzętu. Tak się jednak nie stało, więc Błażej udał się na ich komisariat bez zaproszenia. Sprzętu jednak nie odzyskał.
Był już inny karabinier, nie wiedział o co chodzi i ledwo mówił po angielsku. Zadzwonił gdzieś i powiedział mi, że muszę dalej czekać, oni do mnie zadzwonią. I to też może potrwać dzień albo dwa - relacjonował muzyk.
Polak utknął w Rzymie. Zabrano mu narzędzia pracy
Błażej przyznaje, że granie z własnym nagłośnieniem czy wzmacniaczem to balansowanie na granicy prawa. Nie rozumie jednak, dlaczego mundurowi zabrali mu cały sprzęt. I nie chcą go oddać.
Zrobili według prawa, ale czemu nie chcą mi oddać mojego sprzętu? - zastanawia się.
Już w środę Błażej planował grać we Florencji, dzień później w Pizie, a w kolejnych dniach być może w Bergamo, po czym planował ruszyć w kierunku Hiszpanii przez Francję. Nie zrobi tego jednak dopóki nie odzyska swojego narzędzia pracy. Musiał wykupić dodatkowy nocleg w Rzymie i wciąż czeka na działanie karabinierów.
Nie zarabiam od wczoraj. Ja rozumiem wzmacniacz. Ale czemu mi zabrali gitarę? - pyta retorycznie Błażej.
Skontaktowaliśmy się z rzymskimi karabinierami, aby spytać, dlaczego zwlekają z oddaniem sprzętu polskiemu muzykowi. Nadal czekamy na ich komentarz.