Mieszkający w nowozelandzkim Auckland Zane Wedding myślał, że po pływaniu w jego uchu została woda. Przez kilka dni jego problem nie zniknął. W pewnym momencie poczuł drżenie w przewodzie słuchowym i postanowił udać się do lekarza.
Mężczyzna dostał od specjalisty antybiotyk oraz zalecenie, aby dokładnie wysuszyć kanał słuchowy suszarką do włosów. Zamiast poprawy, po kilku dniach było jednak coraz gorzej. Wedding udał się do kolejnego specjalisty, który odkrył, że mężczyzna ma w uchu.. martwego karalucha.
Lekarz był tak samo zszokowany jak ja. Przez kilka dni żyłem z karaluchem w uchu - powiedział w rozmowie w rozmowie z NZ Herald.
Karaluch na dwa razy
Jak czytamy w dailymail, po kilku minutach od diagnozy lekarzowi udało się wyciągnąć połowę karalucha z ucha, ale resztę trzeba było wyciągnąć za pomocą specjalnej przyssawki.
Pani, która go wyciągnęła, powiedziała: "Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Czytałam o tym, ale nigdy tego nie widziałam". Ciągle powtarzała: "O mój Boże". Kiedy po raz pierwszy to powiedziała, myślałem, że mam guza - powiedział mężczyzna w rozmowie z "The New Zealand Herald".
Czytaj także: Oto wnętrza willi Czarnka. Jesteś gotowi na ten widok?
Zane Wedding pracuje jako arborysta (zawód polegający na pielęgnacji drzew). Jest też aktywistą protestującym przeciwko usuwaniu rodzimych drzew w regionie.