Do 52-letniego mieszkańca Gliwic na początku tygodnia zadzwoniła osoba, która podawała się za pracownika poczty. Telefon związany był z rzekomą awarią systemu informatycznego. Dzwoniący poprosiła go o przekazanie swoich danych, gdyż w ciągu dnia miała zostać do niego dostarczona przesyłka.
Zamiast spodziewanej wizyty listonosza, gliwiczanin otrzymał kolejny telefon, tym razem od osoby podającej się za policjanta. A ten przestrzegł go, że poranny telefon od pracownika poczty był wykonany przez oszustów - informują mundurowi.
Następnie mężczyzna usłyszał, że powinien współpracować, bo tylko policja może pomóc uchronić jego zagrożone pieniądze. 52-latek uwierzył w przedstawioną mu historię… - dodają.
Czytaj więcej: Niespodzianka w kukurydzy. 46-latkowi grozi więzienie
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z relacji policji wynika, że na początek spakował i wystawił blisko 30 tys. zł przed swoje drzwi. Następnie wypytywany o oszczędności wyjawił, że więcej pieniędzy ma w banku. W związku z tym przestępcy zamówili mu taksówkę. Mężczyzna jeździł nią do innych śląskich miast i przekazywał im kolejne transze gotówki.
Pokrzywdzony pozostawiał wypełnione pieniędzmi reklamówki we wskazanych przez oszustów miejscach. Na koniec otrzymał zapewnienie, że za kilka dni, po udanej akcji Policji, odzyska swoje środki. Gliwiczanin stracił w ten sposób blisko 100 tys. zł - przekazali funkcjonariusze.
Czytaj także: Na parapecie trzymał krzewy konopi. Potem miał problem
Telefon od pracownika banku
Mało tego w tym samym dniu na terenie gminy Wielowieś do innej osoby zadzwonił oszust podający się za pracownika banku.
Poinformował on pokrzywdzonego, że jego pieniądze są zagrożone i za chwilę otrzyma SMS-a z nowym numerem konta bankowego, gdzie należy przelać swoje środki. Mężczyzna postanowił wykonać te polecenia i przelał 50 tys. zł - informuje policja.
W sprawach wszczęto już dochodzenia. Prowadzi je wydział do walki z przestępczością przeciwko mieniu gliwickiej komendy.
Czytaj również: 50-letni syn zgotował matce piekło. Rodzinny dramat w Złotowie